Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

25 lutego 2011

"Bo z miłością do dziecka, to jest tak..."

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG


... zamknęły się drzwi za mężem i 6-cio letnim Filipem. Dziadek z wnukiem poszli na spacer. Kawa stoi już na ławie, teraz można porozmawiać z córką. Po to dziś przyszła, ciekawe jaki znów problem ma.
- "Chodź Margot" - że też dała się wciągnąć w tę jej fanaberię. Małgorzata przecież ma na imię.
- "O co tym razem chodzi" - spytała sądząc, że znów o jakąś duperelę się spyta, jak zwykle zresztą. Oj, nie radzi sobie dziewczyna, ani z synem, ani z mężem. Przyszła, siadła, i tak coś długo spogląda na nią. Ooo, to chyba coś większego niż zazwyczaj.
- "Mam problem, mamo" - zaczęła córka "A kiedyż go nie masz" - pomyślała nie przerywając jej wywodu.
- "Ostatnio Filip przyszedł z przedszkola" - to ostatni rok przedszkola Filipa. "W tym dniu mieli pogadankę o miłości rodziców do dzieci" - dodała dla wyjaśnienia.
- "No więc przyszedł i zadał mi pytanie na które nie umiem odpowiedzieć. Spytał mnie dlaczego go kocham. Przecież jest nieraz taki niegrzeczny i złośliwy" - no tak, Filip potrafi dać popalić.
- "I to wszystko ?" - spytała bezmyślnie.
- "No nie, powiedział że on by, takiego dziecka jak on, nie kochał. Więc dlaczego ja go muszę kochać ? Co mam mu powiedzieć ?" - hmmm... zastanawiające co było na tej pogadance, że aż takie wnioski dziecko wyciągnęła. Pewnie nic szczególnego, lecz dzieci potrafią. Nie nadążysz za ich tokiem myślenia. Zastanowiła się, odpowiedzi na to pytanie sama ( od zawsze chyba ) szukała. I co jej odpowiedzieć? Jak odpowiedzieć by sama zrozumiała i dziecku potrafiła wytłumaczyć ?. Nagle ją olśniła, taka drobna złośliwość, za całe zło nastoletniego zachowania córki.
- "A może tak jak to zawsze Nam - mnie i ojcu - mówiłaś jeszcze kilka lat temu ?" powiedziała.
- "A co mówiłam ?" - spytała córka podejrzliwie, jakby przeczuwając treść dalszej rozmowy.
- "No, że Ty na świat się nie pchałaś. A skoro Ciebie chcieliśmy to musimy Cię kochać" - nawet dużo łatwiej jej to przyszło niż myślała.
- "No wiesz, mamo?" - święcie się oburzyła Margot.
- "Tak nie można, ja tak nie mogę powiedzieć Filipowi" - aż złość, pomieszana ze wstydem, pojawiła się w głosie córki. Spojrzała na nią uważniej. Choć ją kochała to nie potrafiła się teraz powstrzymać. Czuła że musi się, choć trochę odegrać, za te wszystkie jej złośliwości i wybryki wieku nastoletniego córki. Za siebie i męża. Takie poczucie ich satysfakcji, i chyba próba dotarcia do "ego" córki. By zrozumiała jak bardzo dzieci potrafią krzywdzić rodziców.
- "No tak. Tyś się urodziła po ślubie, myśmy Cię chcieli. Filip to co innego. On to tylko przedślubna wpadka" - słowa zabrzmiały jak wystrzał armatni. Cięły jak ostry bicz, dotkliwie raniący ciało i duszę. W oczach córki pojawiły się łzy wstydu i bólu. Takie same łzy, jakich wiele z mężem, kiedyś wylewali w poduszkę lub swoje ramiona...

... usiadła obok córki i objęła ją ramieniem. Przytuliła, smutnie zwieszoną, jej głowę
' "Widzisz córuś." - jej głos zmienił barwę i ton na kochający. Porzuciła już złośliwości.
- "A teraz na poważnie. Bez złośliwości i wyrzutów. Bo z miłością do dziecka, to jest tak..."

... resztę sami sobie dopiszcie, dopowiedzcie. Każdy według własnego sumienia i serca. Według nauk Waszych rodziców i własnego doświadczenia. A zwłaszcza, według własnych win...


[Copyright]

11 lutego 2011

"Adoptować psa..."

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG

* czasami słowa zrównują ze sobą wartości które nigdy nie powinny być sobie równe... i wtedy potrafią krzywdzić... nawet zabić, dosłownie...



"Adoptować psa..."


Dziś rano widziałem w TV
Coś co może spełnić psie sny.
Do schroniska ekipa przyjechała,
Wszędzie sprzęt porozkładała.
Bezdomne pieski pokazuje,
Wśród nich, pogodę prezentuje.
Gdzie dziś słońce, i gdzie śniegi.
Komu parasol, a komu pepegi.

W prezentera wierzy się słowa.
A więc zaczyna się akcja nowa,
By oglądalność podnieść w górę
I wypełnić uczuć do psów dziurę.
Wszystko zapięte, wszystko gra.
Hasło w eter - "Adoptuj psa".
Dla siebie i żony, syna lub córki.
Cieszą się Sunie , cieszą i Burki.

Wieczorem, w drodze z kościoła.
"Aport" za chłopcem, ktoś woła.
Dawni koledzy rzucają mu kije.
Tłum koleżanek z radości wyje.
Świetna zabawa, dobra zgrywa,
Nikt tego zajścia nie przerywa.
Oni radośni, on zszokowany.
Wina jego w tym, że adoptowany.

Cóż z opowiastki tej wynika,
Jakiż morał z tego wierszyka
Nim dobry pomysł, wymyśli głowa.
Weź odpowiedzialność za słowa.




Czy słowa mogą ranić ?. Czy odpowiedzialność mediów za słowa ma tak duże znaczenie ?

Owszem, same słowa, pojedynczo zapisane lub wypowiedziane, niewielkie znaczenie mają. Jakieś tam ogólne i jednoznaczne przesłanie mają, z którym w większości się zgadzamy. Jednak gdy zaczynamy układać z nich zdania, całe wypowiedzi - zaczynają żyć. Przekształcają się w rylec rzeźbiarski, który kształtuje ( w mniejszy lub większy sposób ) podglądy i psychikę innych. Stają się jak kosa która raz kosi zboża ( z korzyścią dla ludzi ), to znów kosi trawę dla zwierząt, to znów "krwawo kosi" niszcząc wszystko w koło...

... być może jestem przewrażliwiony na tym punkcie, lecz dlaczego powstał ten wiersz? Właśnie ze względu na to słowo - ADOPCJA. Z jednej strony akcja pełna humanizmu, godna poparcia i rozpropagowania. Wszak zwierzęta, w tym i psy, są ( w dużym stopniu ) zależne od Nas. Jesteśmy "panami" tej planety, korzystamy ze wszystkiego a więc i wszystkim musimy się opiekować. Jak dobry gospodarz - tak z racji religijnych ( "Bóg" dał taki przykaz ), jak i z racji moralnych, humanistycznych i każdych innych. Jednak te uczucia nie są uczuciami najwyższymi, zawsze stoją niżej w stosunku do człowieka. U ludzi dobrych i humanitarnych tej różnicy nie widać na co dzień. Po prostu brak sytuacji ekstremalnych więc po co mam zwierzęta traktować gorzej niż siebie samego i innych ? Jednak są ludzie ( dużo ich ) którzy tą różnicę podkreślają w codziennym życiu, traktują zwierzęta bez godności jako jakiś odpad. To właśnie oni są sprawcami tych wszystkich katuszy zwierząt, o których tak głośno ostatnio w mediach...

... z drugiej strony prowadzi się akcje na rzecz pokrzywdzonych losem dzieci. Pochyla się nad ich zdrowiem i warunkami bytowymi. Propaguje się "domy rodzinne" i adopcję. Wszystko dla ich szczęścia. Pełno tych akcji w mediach. I nagle, te same media, jednym słowem, zrównują los dzieci z losem zwierząt. Skoro jedne i drugie można "adoptować" to jaka różnica między nimi. Między zwierzętami i dziećmi "niechcianymi". Boję się, a właściwie jestem o tym przekonany, iż u ludzi - o niższym wskaźniku humanizmu - zacznie się rodzić pewien tok myślenia. Skoro zwierzęta są gorsze, skoro można je "adoptować", to i wszystko co adoptowane jest gorsze. A więc i adoptowane dzieci. Dlaczego więc nie rozładować na nich swych frustracji, zwłaszcza gdy nie ma pod ręką psa by się na nim "wyżyć". I tak już te dzieci maja "przechlapane" - w końcu są gorsze bo nie maja własnych, genetycznych rodziców ( a tylko tacy rodzice się liczą, podobno - przynajmniej dużo osób tak się zachowuje ). A tu jeszcze jeden "kamyk do ogródka". One są adoptowane jak psy, czy inne zwierzęta. I tutaj rodzi się niebezpieczeństwo, media i ludzie sami sobie "strzelają samobója" w meczu o dobro i zło, o humanizm i zezwierzęcenie. A najgorsze, że jeszcze biją sobie brawo. Przecież miłość do zwierząt to taki dobry i szlachetny cel...

... nie na darmo wskazałem dzieci jako dręczycieli, nie są takie złe. Jednak są bardzo bezpośrednie i od razu wprowadzają w czyn poglądy widoczne w ich domach i otoczeniu. Dorosły człowiek, często inaczej myśli, inaczej czyni. Przynajmniej tak długo jak sam się nie zetknie z problemem, jak długo ten problem mu nie przeszkadza w jakiś sposób. Dzieci są inne, od razu myśli przekuwają w czyn. Dlatego tak często krzywdzą kolegów, choć rodzice się zarzekają, iż ich tego nie uczyli. Nie musza ich do tego zachęcać, wystarczy że o tym mówią. Wystarczy, są autorytetami dla swych pociech...

... Pozdrawiam i miłego dnia życzę...


[Copyright]