Urodziny, urodziny, urodziny. Taaak, dziś są moje urodziny. Płyną życzenia szczęścia i pomyślności, uśmiechy... a ja? A ja mam ochotę uciec od świata. Zasnąć i nie obudzić się. Po głowie kołacze się tylko jedno, jedna myśl. Jedno, jedyne urodzinowe życzenie. By ktoś powstrzymał Artura. By ktoś powstrzymał człowieka pragnącego zniszczyć mnie i mój "powód do życia". By ktoś powstrzymał człowieka pragnącego zniszczyć Agnieszkę. By powstrzymać człowieka od wielu lat wykorzystującego kobiety i dzieci, aby w końcu je porzucić...
Agnieszka jest niepełnosprawna intelektualnie. Choruje na cukrzycę, ma też dość poważne problemy z "chorobami kobiecymi" (lekarze nie wiele jej potrafią pomóc). I od wielu lat walczy o swoją wolność i niezależność. Walczy o swoje miejsce w życiu i społeczeństwie. Walczy z pomówieniami i społecznym przekonaniem, że ktoś taki nie potrafi żyć samodzielnie i odpowiedzialnie. Że nadaje się tylko do wykorzystania i umieszczenia w zamkniętym domu pomocy. Nawet rodzina podziela takie przekonanie. Chcieli ją ubezwłasnowolnić całkowicie. Skończyło się na częściowym. Później chcieli ją przymusowo zamknąć w DPS-ie, by w końcu eksmitować ją z domu. Dziś tylko babcia ją wspiera, choć i ona nie potrafi porzucić całkowicie starych przekonań.
A przecież Agnieszka, od pięciu lat żyje jak każdy z nas. Ma bardzo podobne marzenia, i bardzo podobne problemy. Mając niewielką rentę socjalną wynajęła mieszkanie, fakt do spółki ze mną. Ale ma własny pokój. Nie wstydziła się pomocy z MOPS-u, czy innej. Umeblowała swój pokój, dołożyła się do pralki i zmywarki. Jest zadbana i ubrana, nie brakuje jej na podstawowe środki higieny i na żywność. Szukała pracy i korzystała z każdej możliwej pracy. W końcu dostała stałą pracę w sądzie jako sprzątaczka. Wydawało się, że odżyje i unormuje swoje życie. Mogła już starać się o dofinansowanie do laptopa, internetu, czy turnusu rehabilitacyjnego. I dostała te dofinansowania. Kupiła sobie telewizor (ze zwrotu podatku), sprzęt rehabilitacyjny i AGD. Te ostatnie na raty.
Agnieszka jest niepełnosprawna intelektualnie. Choruje na cukrzycę, ma też dość poważne problemy z "chorobami kobiecymi" (lekarze nie wiele jej potrafią pomóc). I od wielu lat walczy o swoją wolność i niezależność. Walczy o swoje miejsce w życiu i społeczeństwie. Walczy z pomówieniami i społecznym przekonaniem, że ktoś taki nie potrafi żyć samodzielnie i odpowiedzialnie. Że nadaje się tylko do wykorzystania i umieszczenia w zamkniętym domu pomocy. Nawet rodzina podziela takie przekonanie. Chcieli ją ubezwłasnowolnić całkowicie. Skończyło się na częściowym. Później chcieli ją przymusowo zamknąć w DPS-ie, by w końcu eksmitować ją z domu. Dziś tylko babcia ją wspiera, choć i ona nie potrafi porzucić całkowicie starych przekonań.
A przecież Agnieszka, od pięciu lat żyje jak każdy z nas. Ma bardzo podobne marzenia, i bardzo podobne problemy. Mając niewielką rentę socjalną wynajęła mieszkanie, fakt do spółki ze mną. Ale ma własny pokój. Nie wstydziła się pomocy z MOPS-u, czy innej. Umeblowała swój pokój, dołożyła się do pralki i zmywarki. Jest zadbana i ubrana, nie brakuje jej na podstawowe środki higieny i na żywność. Szukała pracy i korzystała z każdej możliwej pracy. W końcu dostała stałą pracę w sądzie jako sprzątaczka. Wydawało się, że odżyje i unormuje swoje życie. Mogła już starać się o dofinansowanie do laptopa, internetu, czy turnusu rehabilitacyjnego. I dostała te dofinansowania. Kupiła sobie telewizor (ze zwrotu podatku), sprzęt rehabilitacyjny i AGD. Te ostatnie na raty.
I wtedy pojawił się Artur...
... pojawił się ponownie. Wcześniej przewinął się przez nasze życie, ale dość szybko wyjechał z naszego miasta. Pojawił się ponownie z prośbą o przyjaźń i pomoc... i otrzymał to. Niepotrzebne (bo w nadmiarze) ubrania. Trochę naczyń, niepotrzebny już telewizor. I to co najbardziej boli...
przyjaźń i zaproszenie na kolację wigilijną.
Lecz już wtedy, na kolacji wigilijnej, pałał zazdrością i chęcią wykorzystania. Bo Artur właśnie wykorzystuje ludzi niepełnosprawnych. Ludzi pełnych empatii i mało asertywnych. A taka jest właśnie Agnieszka...