Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

28 maja 2024

A kiedy już wiesz... [list]

 ... a kiedy już wiesz, że jest nierealny dla Ciebie swobodny dostęp do Ojca? Że bez czasu poświęconego na nachalną i uporczywą modlitwę, zamiast na pracę, Ojciec nie może Ci pomóc, nie jest w stanie udzielić pomocy. Że bez wysoko płatnych „pośredników”, Ojciec nie może wysłuchać żadnej Twej prośby, zaspokoić żadnej Twej potrzeby. Kiedy nie może Ci okazać Miłości, ani miłosierdzia i rozgrzeszenia, bez zgody i aprobaty swych „sług”. Wszak tak twierdzą, oni sami, „słudzy” jego, nie zawsze prawi i pełni tych samych grzechów co Ty...

… wtedy zaczynasz dostrzegać ten ścisły kordon, pomiędzy Nim a Tobą. Kordon żądny chwały należnej Ojcu. Żądny władzy nad Tobą i majątku pochodzącego z Twej pracy. Kordon, przez który nie widzisz jego prawdziwego oblicza. Ani nie słyszysz jego prawdziwych słów, pociechy czy nagany...

… wtedy stajesz się samotny, czujesz się porzucony przez Ojca. Oszukany przez jego cały „dwór”. I wtedy przestajesz wierzyć w jego istnienie. Istnienie niewidziane i niesłyszane inaczej, jak za pośrednictwem ich słów. Słów pełnych niesprawdzalnych dogmatów i frazesów. Pełnych własnego ich widzimisię...

… i wtedy, choćbyś nie wiem jak tęsknił, za Ojcem… wtedy rodzi się bunt i stajesz się ateistą…


©


03 marca 2024

(Nie)święty sakrament. [Un]Holy Sacrament

 

[1J 4,7]

Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga.

[1J 4,16]

Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.

W Biblii można znaleźć wiele fragmentów mówiących, iż „Bóg” jest »miłością« i poprzez »miłość« (tak „Bożą jak i wzajemną, ludzką”) błogosławi to co człowiek czyni w swym życiu. Jednak te dwa fragmenty 1 Listu św. Jana wręcz bezpośrednio na takie rozumienie „błogosławieństwa Bożego” (poprzez »miłość«) wskazują...


[Mt 5,32]

A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.

[Mt 19,9]

A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo.

Powyższe dwa cytaty Pisma Świętego są najbardziej adekwatne do dyskusji o tzw. sakramencie małżeństwa i jego ważności. Najważniejszym zaś pojęciem, w rozpatrywaniu ważności „sakramentu małżeńskiego” jest pojęcie »nierządu«, które nie jest jednoznaczne z »niewiernością cielesną«, choć w niektórych przypadkach może nią być. Od wieków, jeszcze poprzedzających czasy Jezusa, aż po dzień dzisiejszych pojęcie »nierządu« jest kojarzone z »handlem żywym towarem«. I za taki »handel żywym towarem« powinny być uznane małżeństwa w których brak jest „Miłości wzajemnej” będącej oznaką „Bożego błogosławieństwa”, zaś dominującą rolę w ich zawarciu spełniają inne czynniki jak opinia i alienacja społeczna wobec starych panien i kawalerów, korzyści majątkowe, chęć posiadania potomstwa, etc. . I kościól dobrze o tym wie, lecz ukrywa ten fakt. Dlatego też w Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK), oraz w Kodeksie Prawa Kanonicznego (KPK), umieścił zapisy mające zwolnić KK z »grzechu współudziału« w „sakramencie małżeńskim” skalanym »grzechem nierządu«. Zresztą to »zwolnienie« jest nieskuteczne…




[KKK 1623}

W Kościele łacińskim uważa się zazwyczaj, że Według tradycji łacińskiej sami małżonkowie jako szafarze łaski Chrystusa udzielają sobie nawzajem sakramentu małżeństwa, wypowiadając wobec Kościoła swoją zgodę. W liturgiach wschodnich szafarzem sakramentu (nazywanego "ukoronowaniem") jest prezbiter lub biskup, który po przyjęciu wzajemnej zgody małżonków koronuje męża i żonę na znak przymierza małżeńskiego. W tradycjach Kościołów wschodnich kapłani lub biskupi, którzy przewodniczą ceremonii, są świadkami wzajemnej zgody malżonków, ale ich błogosławieństwo jest konieczne także dla ważności sakramentu.


W Kościele Katolickim (i w pozostałych religiach chrześcijańskich) „sakrament małżeństwa” jest jedynym sakramentem którego »szafarzem« nie jest Kościół, reprezentowany przez jego kler, lecz sami »małżonkowie«. W Kościele Katolickim posunięto się nawet dalej. „Sakrament małżeński” nie wymaga nawet błogosławieństwa kapłana, co teoretycznie wyklucza KK z »grzechu współudziału« w „sakramencie małżeńskim” skalanym »grzechem nierządu«. Grzech ten jest nader trudny do wykrycia i wykazania, co uniemożliwia, zgodnego z wiarą i prawdą, udzielenia sobie „prawnego i niegrzesznego sakramentu małżeńskiego” przez przyszłych małżonków. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi ciąża, spory majątek jednego z małżonków, duża różnica wieku, lub inne czynniki rodzinne i/lub społeczne…

Jakaż więc jest rola Kościoła Katolickiego w „sakramencie małżeńskim”? Oprócz odprawienia mszy, w trakcie której przyszli małżonkowie udzielają sobie wzajemnie „sakramentu małżeństwa”, rola KK sprowadza się do dwóch spraw. Pierwsza, a w zasadzie druga, to bycie świadkiem (z ramienia KK) udzielenia sobie nawzajem, przez przyszłych małżonków, „sakramentu małżeństwa”. Najważniejszą zaś rolą jest stwierdzenie, poprzez wywiad środowiskowy i szereg pytań, czy aby planowany „sakrament małżeństwa” nie jest od początku skażony »grzechem nierządu« przez któregokolwiek z przyszłych małżonków i/lub ich rodziny, a więc sprawdzenie czy „sakrament małżeński” nie jest od początku nieważny. I choć odpowiednie zapisy figurują w Kodeksie Prawa Kanonicznego (KPK Tytuł VII „Małżeństwo”, kanon 1055 – 1165) to jest to rola trudna i łatwo o pomyłki, dlatego KK dość niechętnie, i z dużym oporem podchodzi do roli kontrolnej, nad udzielaniem sobie przez małżonków, „sakramentu małżeńskiego”. Pytaniem pozostaje, czy z obawy przed »grzechem« współudziału i promowaniu takich „sakramentów małżeńskich, czy też z obawy przed utratą »wiernych« będących podstawą ich bytu i utrzymania?…

ale o tym, jak i o tym czy nie będąc „szafarzem sakramentu” mają prawo decydować o tym, czy „Bóg” pobłogosławił związkowi to następnym razem. O kilku innych pytaniach związanych z konsekwencjami „nienależytych sakramentów”, także. W tym również o tym czy wszystkie takie związki powinny być unieważnione…


@

19 lutego 2024

Wstydliwe uczucia.

  Portal literacki

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG

Sam nie wiem od kiedy dostrzegam pewien rodzaj hipokryzji jaka cechuje postawy ludzi wobec mojej osoby. A sprawa dotyczy wstydu, wstydu jaki ludzie czują mając się przyznać do znajomości ze mną. Można powiedzieć, że jest to związane z moją obecą sytuacją. Życie, zresztą z dużą dozą mojej winy i przyzwolenia, zepchnęło mnie na samo dno ubóstwa. Tak, jestem nędzarzem borykającym się z wieloma problemami dnia codziennego. Często nawet okłamuję ludzi, mówiąc o moim codziennym życiu. Ja też się czasami wstydzę przyznać, że niezabardzo mam co włożyć do garnka. Na całym świecie ludzi są jednakowi, wszędzie mają takie same zachowania, wszędzie wstydem jest znajomość z biedakiem. Więc może to jest przyczyną takiego a nie innego zachowania ludzi?

Jednak nie zawsze byłem nędzarzem. Był czas gdy dawałem zatrudnienie ludziom, gdy ludzie byli zależni od mojej firmy, od mojego widzimisię jako pracodawcy. A jednak już wtedy doznawałem tego uczucia, że potrafią się mnie wstydzić. Niby mnie lubili, wręcz potrafili gloryfikować, lecz tylko wtedy gdy potrzebowali czegoś ode mnie. Najczęściej dotyczyło to spraw materialnych. A to podwużka, a to jakieś dofinansowanie czy chwilowa i nieoprocentowana pożyczka gotówki. Jednak gdy przestawali mnie potrzebować, zapominali o mnie. Często nie wspominali nawet rodzinie, czy znajomym o tym co dla nich robiłem. Wstydzili się przyznać, że potrzebowali pomocy, i że ją otrzymali. To jednak jest dla mnie zrozumiałe.



Nie potrafię jednak zrozumieć innej sprawy. Sprawy dotyczącej uczuć ludzkich. Od czasu śmierci Khasji sam wciąż poszukuję uczucia stabilności, potrzeby pewnego dowartościowania się. Brak mi tej pewności, że jestem komuś potrzeby, że jestem stale obecny w jego myślach i sercu. Że jestem po prostu kochany, a moja miłość nie jest „nie miła” drugiej osobie. Dlatego wiem, co mogą potrzebować osoby w mojej sytuacji. Nie, nie chodzi o stan majątkowy, lecz o ich przejścia życiowe i potrzebę uczuć. Potrzebę traktowania ich jak kogoś wyjątkowego, kogoś wartościowego. Wiem jak w tym wszystkim są ważne słowa, lecz wiem również jak ważne są szczegóły dotyczące zachowania wobec nich. Jak nieraz czeka się na zwykłe „dzień dobry”, zaraz po przebudzeniu. Na zainteresowanie ich sobą, nawet jeżeli nie ma się czasu na odpowiedź inną niż emotka z kciukiem w górę. Naprawdę zwykłe błachostki pozwalające na pewność w dwóch aspektach. Na poczucie, że jest się obecnym w czyimś sercu, oraz poczucie pewności, że bliskiej osobie nic nie zagraża. Wiem również jak boli, gdy ktoś się nas wstydzi przed znajomymi, czy rodziną, do tego stopnia, że nie potrafi nawet sprawdzić co chiała bliska osoba przekazać.

I potrafię to ludziom dać, nawet kosztem kłamstwa. A w zasadzie potrafiłbym gdyby nie pewien szczegół mojej osobowości. Otoż, jestem saphio i demioseksual. Nie potrafię nawiązywać relacji osobistych z osobami wobec których nie czuję nici porozumienia, jakiejś głębokiej relacji uczuciowej. Zaś wobec osób z którymi nawiążę takie relacje, odzywa się natura weredyka. Mówienie prawdy bliskiej osobie wydaje się czymś naturalny. To nie tylko sprawa wychowania, lecz również szacunku i lojalności, tak ważnych w kontaktach międzyludzkich. A już pomiędzy osobami bliskimi sobie, to wręcz bez tego nie można się obejść. I to właśnie sprawia, że mam bardzo wąskie grono przyjaciół, raptem czterech. Dlatego mam problemy z nawiązaniem relacji damsko-męskich. To też powód, dla którego dość łatwo zranić mnie uczuciowo. Nie potrafię wstydzić się swoich uczuć.



@

12 lutego 2024

Ocean nadziei...

 30 stycznia, Londyn

… na ekranie przewijały się poszczególne posty użytkowników. Miała chwilę odpoczynku od pracy, taką małą przerwę pomiędzy jedną a drugą czynnością. Wtedy właśnie uciekała na Tweetera, to jest jej sposób by uciec od rozmyślań. Uciec, choć na chwilę, od myśli o tym co było, co jest i co może przynieść przyszłość. Przeglądała więc te post, jedne mniej uważnie, inne z większą uwagą. Zwłaszcza gdy któryś ją zaciekawił. Przy tych najbardziej intrygujących klikała „Obserwuj”, raczej rzadko ktoś odwdzięczył się tym samym…

… nie pamięta, ile razy dzisiaj polubiła czyjś profil i kliknęła „Obserwuj”. Może dwa lub trzy razy, może więcej razy. Już zastanawiała się, czy nie wyjść z portalu, gdy przyszło „powiadomienie”. Ktoś zareagował i odwzajemnił się tym samym, zaczął obserwować jej profil. Sprawdziła jeszcze raz, kto to, jaki ma profil.

 Postanowiła napisać i podziękować – „Thanks for following me back. Nice to meet you as well”. 

Odpowiedź przyszła dość szybko. Zdawkowa, lecz grzeczna i kulturalna – „Thank you. I'm glad. Regards”. Dziewczyna, a właściwie dojrzała kobieta, bowiem pomimo bardzo młodego wyglądu, liczyła sobie już kilka wiosen swojego życia. Dziewczyna, po krótkim namyśle, wręcz popychana impulsem, postanowiła nawiązać znajomość. Przedstawiła się – „I'm Jenny, May I know your name? – jednocześnie pytając o imię nowo poznanej osoby… 

… odpowiedzi nie dostała… była 1.17 p.m. czasu londyńskiego… 

30 stycznia, Polska

… jak zwykle siedział przy komputerze, na swojej ulubionej stronie literackiej. Miał tam dość spory dorobek literacki. Miał również spore grono znajomych i zwolenników. Nie, nigdy się z nimi nie widział, ale byli mu bliscy, tak jak i on im. Dość często zaglądał również na Tweetera. Wydarzenia ostatniego roku, to co się działo w Polsce, skłoniły go do ponownego zainteresowania polityką. Właśnie przeglądał tam ostatnie posty, gdy przyszło powiadomienie, iż ktoś zaczął go obserwować. Bardziej odruchowo, niż z rozmysłem, odpowiedział tym samym. Kliknął „Obserwuj”. Zaskoczyła go jednak odpowiedź tamtej osoby, wiadomość wysłana do niego z podziękowaniem. To tutaj raczej rzadkość... 

Odpowiedział krótko i kulturalnie – „Thank you. I'm glad. Regards”. Na następne wiadomości nie odpowiadał, nawet nie zaglądał, zajęty swoimi sprawami. Zresztą, druga strona nie była natarczywa. Po dwóch wysłanych wiadomościach, przestała się odzywać, a on nie miał zamiaru nawiązywać nowych znajomości… 

… była 2.17 p.m. czasu warszawskiego…



31 stycznia, Londyn

… krótka przerwa w zawodowych zajęciach. Weszła na portal Tweeter’a. Nie myślała o wczorajszych wydarzeniach, o tym, że ktoś zignorował jej chęć nawiązania znajomości. Sama nie wie, dlaczego postanowiła się jednak przywitać. Wysłała krótką wiadomość, zwykłe dwa słowa – „Good morning” – wiadomość pozostała bez odpowiedzi…

Odpowiedź przyszła po dwóch godzinach – „Good Morning. My name is...” –  tym razem rozmówca się przedstawił. Postanowiła chwilę porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej o tym mężczyźnie…

… niestety, ponownie ją zignorowano … była 0.08 p.m. czasu londyńskiego…

31 stycznia, Polska

… wstał dość późno, był po nocnej służbie. Niewyspany i przemęczony, był trochę nerwowy. Szybkie śniadanie, krótki spacer z psem i załączył komputer. Rutynowe sprawdzenie poczty i wiadomości na portalach społecznościowych trochę czasu zajmowało. Ostatnie do sprawdzenia były wiadomości na Tweeterze, a była tylko jedna, od kobiety, która wczoraj zaczęła obserwować jego profil, a dla której nie miał wczoraj czasu. W wiadomości były tylko dwa krótkie słowa, standardowe przywitanie. Odpowiedział tym samym, a że wcześnie ona sama się przedstawiła, więc zobowiązany zasadami kultury podał również swoje imię. Od jej wiadomości minęło trochę czasu, nie liczył więc na odpowiedź. Odpowiedź przyszła jednak bardzo szybko, tak jakby tamta strona czekała na jego reakcję… 

… postanowił sprawdzić z kim ma do czynienia i odwiedził jej stronę profilową. Niby nic ciekawego. Niby nic ciekawego, konto (w języku angielskim) założone we wrześniu, dziesięć lat wcześniej. Według opisu założone na Long Island, USA. Jednak statystyka „follow” wskazuje na mały zasięg, sugeruje słabą aktywność. No i zdjęcie profilowe. Młoda ładna dziewczyna, lecz w stroju sugerującym jedną z tych panienek, które kuszą ciałem i narzucają się mężczyznom dla jakiś im wiadomych korzyści. Raczej bezwiednie zajrzał na jej posty. I tutaj lekkie zaskoczenie. 

„Hmmm” – pomyślał – „ciekawe”. Postanowił później przyjrzeć się dokładniej jej profilowi. Na razie ją zignorował. Nie interesowały go tego typu kobiety, ale tutaj było coś intrygującego…

… była  1.08 p.m. czasu warszawskiego…

1 lutego, Londyn

… praca przebiegał spokojnie, a jednak była zirytowana. A może tylko lekko zaintrygowana mężczyzną, który dwukrotni już zignorował jej zaproszenie do rozmowy i podtrzymania znajomości. Postanowiła wprost spytać o przyczynę tego, niezbyt uprzejmego, potraktowania jej osoby.

– „Good morning, are you busy always? – wiadomość była prosta, lecz zdecydowanie bezpośrednia. Chciała go sprowokować do odpowiedzi. Na odpowiedź przyszło jej czekać około godziny i niosła pewne zaskoczenie. Tym razem odpowiedział dość obszernie, bez zbędnych szczegółów, lecz racjonalnie, wytłumaczył swoje postępowanie. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tym mężczyźnie, więc podjęła rozmowę, to zadając pytania, to sama na pytania odpowiadając. Ku jej zaskoczeniu, mężczyzna przestał ją ignorować, wykazując nawet pewne zainteresowanie jej osobą. Nie unikał również odpowiedzi na pytania dotyczące jego osoby. Jego postawa, wypowiedzi i szczerość ujęły ją. Poczuła lekką nadzieję, że może poznała kogoś, kto wart jest zainteresowania. Kto może zostać jej szczerym przyjacielem. Miała wielu znajomych i przyjaciół, jednak stale brakowało jej kogoś takiego, jak ów mężczyzna…

… zaproponowała dalszą rozmowę na innym komunikatorze. Ku jej radości, przyjął propozycję… była 1.02 p.m. czasu londyńskiego… 

1 lutego, Polska

… już w nocy sprawdził dokładnie jej profil. Krótki „zasięg” i mała aktywność na portalu to nie problem, nie powód, by kogoś dyskryminować. Gorzej z tym zdjęciem profilowym, w jego oczach nie było ono godne pochwały. Jednak im dalej przeglądał jej wpisy, im więcej czasu im poświęcał, tym bardziej go ta kobieta zaskakiwała i intrygowała. Znalazł kilka jej zdjęć, lecz żadne nie budziło jego uwag, żadne nie było w żaden sposób nadto śmiałe. Żadne nie epatowało seksem, czy nadmiernym erotyzmem. To była normalna, młoda i piękna kobieta. Tylko jedno go zastanawiało, ten brak uśmiechu na ustach, ta pewna nostalgia i smutek w jej oczach. Zresztą te orzechowe, a raczej brązowe oczy zwiastowały również inteligencję. Jakiś cień chęci życia również w nich było widać. O tym również świadczyły jej wpisy poświęcone nie tylko typowo damskim zainteresowaniom typu moda i uroda. Były również i takie, które dotykały polityki oraz problemów świat…

… postanowił pierwszy się nie odzywać, nie był pewien czy dotychczasowa ignorancja z jego strony nie obraziła jej na tyle mocno, że nie będzie chciał podtrzymać tę znajomość. Kobieta odezwała się jednak. Po treści i formie wiadomości było widać, że jest jednak lekko zirytowana dotychczasową sytuacją. Odpisał rzeczowo i kulturalnie, pomijając jednak jego dotychczasowe rozterki co do jej osoby. Rozmowa zaczęła się układać w pozytywny sposób . Zaczęła również przynosić mu zadowolenie. Poczuł, że pierwsze wrażenie było błędne, że niechcący ją obraził… 

… nawet ucieszył się, gdy zaproponowała przeniesienie rozmowy na inny komunikator. Nie miał nic do stracenia. Był biedakiem, wręcz nędzarzem. Z tej strony żadne straty mu nie groziły. Uczucia? Dawno się wyzbył myśli o nich. Zresztą, kobieta wyglądała na pragmatyczną i nie sądziłby, mogła się zdecydować na takie szaleństwo. „co prawda życie lubi być przewrotne i szalone” – 

pomyślał, ale był ciekaw nowych wrażeń – „Zobaczymy, co Opatrzność wymyśli i przyniesie”.

… była 2.02 p.m. czasu warszawskiego… 

 @

» wszelkie podobieństwa i zbieżności z osobami, miejscami i zdarzenia realnymi są czysto przypadkowe«