Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

26 stycznia 2011

"Cyrk popisowy..."

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG


W świetle rampy, na cyrku arenie,
Ludzi i zwierząt występują cienie.
W śliczne pióra przybrane, i szatki.
Chwilą wolni, z zakulisowej klatki.
Znów z natury własnej, role grają,
Kimś innym niż są, siebie udają.

Tu małpa, wraz z nią klaun błazen,
Naśladują postacie swych marzeń.
Tutaj zwierzęta, a z nimi ludzie,
Pot wylewają, na areny ułudzie.
Dla widowni zapełnionej papugami,
Te pawie udają, choć są sługami.

Sługami na pasku igrzysk i chleba,
Tutaj stoją, u bram złudnego nieba.
I tak to dziś, cyrk radością żyje.
Licząc że nikt sekretu nie odkryje
Tu widownia z areną, pełna swawoli,
Zapomina o swej gorzkiej niewoli.

I tylko zza kulisowej, ukrytej oddali,
Czuć zachłanny wzrok, właścicieli.
Bo choć to nieliczna bardzo grupa.
To ich karmi widz, cyrkowa trupa.
Oni sznurki pociągają niewidoczne,
Byleby tylko, wzrosły zyski roczne.

Złota, diamentów wciąż za mało,
Może trupa, obedrzeć by się dało.
Nad korytem z cieni, bydlęcy kat,
To zwierzęcych żądz, ich świat...
Nielicznym złoto, reszcie wesoło,
Kręci się orwellowski cyrk w koło.

... dziś taki drobny komentarz do polityki... i komentarz chyba zbędny... wiersz z lat 2005-2006... jeden z dwóch jakie ostały się z tamtego okresu... i wciąż aktualny...


[Copyright]

21 stycznia 2011

Świat zalet i wad...

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG


"A czy szowinizm i altruizm mogą iść w parze?"

... Echhh... Następne pytanie z tych podstawowych, a więc i najtrudniejszych. I nie wiem jak je ugryźć, jak się do niego zabrać. Niby wiem co chcę powiedzieć, czuję to. Nie wiem tylko jak to przekazać, w jakie słowa ubrać Totalny brak pomysłu, a odpowiedzieć muszę.- ktoś czeka na to. Pewna młoda osoba, która szuka inspiracji dla swych przemyśleń. Szuka swego wizerunku świata, który pozwoliłby przeżyć życie owocnie, by zyskać jak najwięcej szczęścia i jak najwięcej go ofiarować innym. Może więc warto włożyć trochę wysiłku i dać tej osobie materiał do samodzielnego myślenia. Zresztą nie tylko jej czy jemu. Inni, jeżeli tylko zechcą mogą też skorzystać - proszę bardzo...

... Od czego zacząć ?... Może od tego, iż wszystkie Nasze wady - zwłaszcza te wywodzące się z egoizmu - u swych podstaw nie miały cech wad, jako takich. Miały być zaletami, i tylko sam człowiek rozdmuchał je do granic zła, czyniąc z nich swe wady. Bo do czego miały służyć, co miały gwarantować. Ano, miały zapewnić przetrwanie, tak samego człowieka, jak i całego gatunku. Miały zapewnić przystosowanie do każdych warunków i do każdej walki z innymi gatunkami. Miały przeciwdziałać, również samozagładzie. Dlatego są zakorzenione w Nas, głęboko w podświadomości i psychice. I nigdy się ich, tak całkiem, nie pozbędziemy. Możemy je tylko minimalizować, i jako takie całkiem małe, wykorzystywać do czynienia dobra. Dobra innym ludziom, jak i całemu otaczającemu Nas, światu. Warto o tym pamiętać, by nie ulec samobiczowaniu i nadmiernemu obwinianiu się za niektóre uczynki. Bo to też prowadzi do zła i samozagłady... To jest pierwszy pewnik, pierwsze przekonanie o naturze człowieka...

... Co teraz, o czym wspomnieć ?... Może o Naszych zaletach, a przynajmniej za takie je uważamy. Altruizm, bezinteresowność ( swoją drogą błędnie interpretowane jako brak własnych korzyści - lecz o tym później, samo powinno wyjść ) i to wszystko co czynimy dla dobra innych. Te cechy Nasze również miały, i nadal mają ten sam cel, co wspomniane wcześniej wady. Mają zapewnić przetrwanie gatunku, choć tym razem nie ze względu na Nas samych i Naszych najbliższych, lecz ze względu na innych członków i grup ludzi. W sumie więc, w stosunku do ludzi to zalety. Jednak z punktu widzenia innych gatunków, miały być "wadami" ludzi. Wszak były nastawione na pomoc wyłącznie ludziom w ich walce z innymi gatunkami. W Naszej drodze do dominacji i podporządkowaniu sobie otoczenia. I były to, u zarania dziejów, Nasze "wady" jako gatunku. "Wady" wobec innych, zalety wobec siebie. Obecnie jesteśmy na tyle silnym gatunkiem, gatunkiem rządzącym któremu niewiele zagraża, iż powinniśmy zacząć okazywać Nasze zalety i wobec innych gatunków. Powinniśmy, nie tylko ludzi, lecz i zwierzęta i rośliny - całą otaczającą Nas przyrodę - uczynić beneficjentami Naszych zalet. Tym bardzie że, ze względu na rosnącą ilość ludzi i stałą powierzchnię Ziemie, zbliżamy się do punktu w którym każde zagrożenie przyrody może się stać przyczyną zagłady Nas samych. I to będzie - o ironio losu - samozagłada ludzkości... To jest drugi pewnik, drugie przekonanie o naturze ludzkiej...

... No, to początek za Nami. O czym teraz ?... Teraz będzie o pewnej ( mojej prywatnej - tak mi się na razie zdaje ) wizji świata. A właściwie idealistycznej wizji powiązań istniejących w świecie. Wyobraźcie sobie setki i tysiące, a nawet miliony i miliardy naczyń. Na samym środku jest ogromne naczynie zwane wszechświatem. Dookoła dziesiątki i setki mniejszych, dalej jeszcze mniejsze i mniejsze, i tak aż do najmniejszych. Wśród nich jest naczynie z napisem "Ziemia". Są też naczynia, wśród tych najmniejszych, z Naszymi imionami. I wszystkie te naczynia, dla wizji jest to bardzo ważne, to naczynia połączone. Połączone, biegnącymi od dna do dna, rurociągami. Wszystkie naczynia, jak i rurociągi, są napełnione płynem. Płyn ten jest zwany "życiem" lub "istnieniem", lub jeszcze inaczej, zależy jak ktoś to widzi z punktu widzenia swej wiary i wiedzy. O jego składzie trochę później... Tyle ogólnie o wizji świata. Teraz przejdźmy do szczegółów...

... Zajmijmy się naczyniem zwanym "Ziemią"... Resztę pominiemy, ludzkość niewiele o nich wie, a co dopiero ja. Wokół Ziemi są naczynia symbolizujące poszczególne formy życia i istnienia na Ziemi. W tym florę i faunę, oraz poszczególne gatunki - w tym i człowieka. Tak jako grupę i gatunek, jak i jako poszczególne istnienia i jednostki. Są one napełnione płynem "życia". Płyn ten to mieszanina uczuć. I tych wyższych, i tych niższych, włącznie z tymi prymitywnymi. Są wśród nich miłość, szczęście, ból, smutek, radość i wiele innych. Oczywiście, płyn ten to również i inne składniki, jednak nie jest celem Naszym by wymieniać je wszystkie. Płyn ten jest więc mieszaniną i znajduje się we wszystkich naczyniach. W różnych naczyniach mieszanka ma inny skład, i skład ten zmienia się w zależności od czasu i innych czynników. We wszystkich też naczyniach, poziom płynu jest, mniej więcej równy. A przynajmniej taki powinien być, by wszystko trwało w równowadze i nie zniszczyło się. No może oprócz tych ostatnich, najmniejszych naczyń. W nich poziom płynu jest różny. Nie przeczy to jednak zasadzie "naczyń połączonych". Po prostu te naczynia, jako najmniejsze i najlżejsze, to podnoszą się to znów opadają niżej. Tak więc i płynu "życia" jest w nich więcej lub mniej. Aż, w końcu unoszą się nad poziom naczynia "ziemskiego". Płyn spływa w całości i umieramy. Na jego miejsce pojawiają się następne... Można by jeszcze długo o tych naczyniach, lecz nie o nich mowa, a o Naszych zaletach i wadach...

... Gdzie więc tutaj miejsce na "szowinizm i altruizm"? Ano, jest... Zacznijmy od szowinistów, egocentryków i wszelkich innych ludzi, tej właśnie maści. Mają swoje skrajności. Jedni to ci, którzy wszystko co wyprodukują wlewają do swoich naczyń. Nie są tak do końca źli. Uzupełniając płyn "życia" wyłącznie u siebie, powodują też jego wzrost i w innych naczyniach. Taka jest zasada "naczyń połączonych". Uzupełniają więc, wbrew sobie, i inne naczynia, przynajmniej tak długo jak długo nie manipulują przy rurociągach łączących poszczególne naczynia. No właśnie, druga skrajność to ci co kombinują. Zakładają jakieś filtry, zawory zwrotne i inne urządzenia. Wszystko po to by jak najwięcej zostało dla nich samych. A najgorsi to ci co zakładają pompy. Pompy które dodatkowo wysysają płyn "życia" z innych naczyń. Jakie zagrożenia niosą z sobą ? Po pierwsze, nie wszyscy wytwarzają jednakowe składniki płynu "życia". Płyn ten nie może być jednorodny by niósł "życie". Nie mieszanie jego składników, w większych naczyniach, może doprowadzić do jednorodności płynu w innych naczyniach. A wtedy może stać się "trucizną" niszczącą poszczególne naczynia. Także te "pompy ssące" powodują przyśpieszone opróżnianie poszczególnych naczyń. Następuje wtedy niekontrolowany wypływ płynu "życia". Tym gwałtowniejszy im naczynie większe. Zniszczenie naczynia pojedynczej jednostki nie ma wielkiego znaczenia. Inaczej jest gdy zniszczy się naczynie całego gatunku. A co się stanie gdy tych naczyń zaczyna ubywać jednocześnie duża ilość ?. Natura stara się z tym radzić. I na razie jej to wychodzi. Jednak jej siły też są ograniczone... A wtedy może nastąpić "apokalipsa", zagłada całej "Ziemi"...

... A co z altruistami... To ludzie którzy cały swój "urobek" wlewają do innych naczyń, nie do własnych. Jedni do małych naczyń poszczególnych ludzi i jednostek, inni do tych większych i dużych. Mówimy że robią to "bezinteresownie". Jednak nie do końca, też mają zyski wynikające z zasady "naczyń połączonych". Wiedzą o tym i mają jej pewność. W takim stopniu, iż przestają o tym myśleć i upominać się o te zyski. Lecz i tutaj pojawia się niebezpieczeństwo. Tak, ich postępowanie może być także niebezpieczne. Nie ma pewności, że do ich naczyń będą dopływać wszystkie składniki płynu "życia". Może się zdarzyć dopływ tylko jednego składnika. Z biegiem czasu płyn w ich naczyniach, również w naczyniach ich bliskich, zacznie stawać się jednorodny i niszczyć ich naczynia. A wtedy zacznie wzrastać liczba "szowinistów", zaś "altruistów" zacznie brakować, ludzkość wkroczy na ścieżkę samozagłady. I tutaj mamy odpowiedź na postawione, na wstępie, pytanie. Szowinizm i altruizm nie tylko mogą iść w parze. One muszą iść w parze. Choćby w takim stopniu by, od czasu do czasu, i do własnego naczynia dolać brakujące składniki płynu "życia". Lub chociaż, aby upewnić się, że ktoś dba o Nasze naczynie gdy My sami zajmujemy się naczyniami większymi... I tak, z grubsza i ogólnie, spostrzegam świat i łączące go zależności...



[Copyright]




13 stycznia 2011

"Czas wypełnienia"...

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG


Drżenie ciała, czułą ręką kojone,
Lecz ręka nie ta...
Uczucie cierpieniem skrwawione.
Najdelikatniejsza pieszczota ręki,
Gdy ręka nie ta...
Torturuje ciało, błyskawicą udręki.

Ciepłe sercem miłości płomienie,
Lecz serce nie te...
Pożogą bólu każde, wspomnienie.
Sercem serca, łatwo nie zastąpi,
Gdy serce nie te...
Dotkliwy mróz tak łatwo nie ustapi.

Dusza tęskni, wyczekuje miłości,
Lecz uczucie nie to...
Wszędzie widzi poświatę litości.
Co duszo czynić Tobie wypada,
Gdy uczucie nie te...
Miast szczęścia, czeka zagłada.

Czas jest dobry, bo uczy pokory.
Lecz czas nie ten...
I lekarz z niego, bardzo nieskory.
Choć zapomnienia cud niosą leki,
Gdy czas nie ten...
Bardzo wolno przeszukuje apteki.

Aż doczeka się ktoś, dusza znów ożyje,
Choć ktoś nie ten...
Czas pustkę, bielmem swym przykryje.
Okryte powiewnym tiulem wspomnienia,
Choć tiul nie ten...
Doczekają się dusze, czasu wypełnienia...

... dziś tylko kilka słów. Wszystko jest zawarte w wierszu. Cały ( opisany ) ból człowieka mającego miłość nie tę za którą tęskni - i cały ( w podtekście ) ból kogoś kto tą miłością obdarza. Nie na darmo, w ostatnim wersie, następuje zmiana z liczby pojedynczej na mnogą. Choć opisano tutaj ból jednej osoby, to jednak i druga strona czuje dokładnie to samo. Tak tak, choć jedna obdarowuje a druga przyjmuje. Choć jedna stara się dać wszystko i nie skarżyć, a druga przyjmuje i robi wszystko by się oddźwięczyć i wynagrodzić. To obie są, w tym samym stopniu niepełne i nieszczęśliwe. Obie maja pustkę która czeka na wypełnienie. Niestety, tylko jedna strona jest w stanie wypełnić tę pustkę, druga nie ma na to żadnego wpływu ( no, może oprócz czułości, delikatności i wytrwałości ). Tylko, ten który nosi w sobie tęsknotę za straconym uczuciem, tylko ten może wyleczyć obie dusze. Bo tylko pozwalając wypełnić ( nie zastąpić lecz własnie wypełnić ) swą pustkę innej osobie, wypełnia i pustkę drugiej osoby. Dlatego pozwólmy, tym którzy tego pragną, wypełnić Naszą pustkę. Uleczmy swą duszę, lecząc jednocześnie i duszę Jej/Jego. Niech, "czas pustkę bielmem swym przykryje, okryje powiewnym tiulem wspomnienia, a doczekają się dwie dusze czasu wypełnienia"...

... Pozdrawiam...


[Copyright]

12 stycznia 2011

" Róża i jeż"...

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG


... Spośród całej flory to róża jest, najczęściej i najchętniej, uważana za symbol miłości. I powiem, iż całkiem słusznie. Niektórzy widzą ten symbol w kolorze czerwieni, utożsamianym z sercem. Inni widzą symbol w pieknym kwiecie. Lecz te odnośniki są bliższe Erosowi, temu "bożkowi" cielesności i pożądania. Bożkowi bliższemu Satyrowi i Panowi, czy też Wenerze. W czym więc upatrywać symbol odpowiedni delikatnej Wenus i chłopiecemu Amorowi ? Myślę, że w tym co - na pierwszy rzut oka - zda się być zaprzeczeniem miłości. Myślę, iż w pełnej kolcy, łodydze. W jej zieleni, symbolu nadzieji i narodzin. W jej kolcach, które wymuszają delikatność i cierpliwość. Tylko cierpliwie wkładając rękę w krzew jesteśmy w stanie dutnąć łodygi. Tylko delikatnie chwytając łodygę jesteśmy w stanie ją utrzymać. Spróbujcie gwałtownie i mocno chwycić łodygę, a poczujecie ból. Poczujecie wbijające się kolce i płynącą krew...

... Wśród fauny, podobną symbolikę przypisywano jeżowi. Podobną bo bardziej kojarzono go z miłością, dziś bardziej potocznie, zwaną przyjaźnią. Przypisywano bo, dziś raczej, zapomniano o tym symbolu. Był symbolem rozstania, powrotów i wierności. Wbrew pozorom, jeż jest przywiązany do swojego terenu. A kiedyś życie było pasmem rozstań i powrotów. Każda podróż wiązała się z dłuższą nieobecnością. Wszak pieszo czy konno, nie podróżowało sie tak szybko - jak dziś samochodem, pociagiem czy samolotem. Był symbolem delikatności i miekkości, jak jego ciało podatne na każde ataki. Oswojenie jeża, zyskanie jego zaufania wymagało cierpliwości i delikatności. Każdy gwałtowny, czy też nieostrożny ruch, powodował zwinięcie się w kulkę i poranienie o ostre igły...

... Ja jednak oba symbole, tak różę jak i jeża, kojarzę z uczuciami miłości w całej swej rozciągłości. I z tą najpospolitszą i najprostszą, zawną koleżeństwem. I z tą niezależną od wieku i płci, przyjaźnią zwaną. I z tymi najbardziej zaawansowanymi, dziecięcą i rodzicielską. Aż po tę najceniejszą, partnerską - miedzy kobietą i mężczyzną. Bardzo pasują. Bo mimo Naszych starań, mało która róża i jeż są dla Nas przeznaczone. Róża może więdnąć bo doniczka za mała a okna nie gwarantują dobrego klimatu. Jeż może nie chcieć z Nami mieszkać, bo mieszkanie za małe i posłanie nie odpowiednie. Również w ogródku "przyjaźni moga być kłopoty. Nie każda róża będzie rosnąć gdy ogród zacieniony i gleba nieodpowiednia. A i jeż też nie będzie Nas odwiedzał gdy ogrodzenie zbyt szczelne. Zostaje wtedy tylko obserwować jeża i cieszyć się pieknem rózy, na okolicznych łąkach...

... Jednak, wszystkie te uczucia, mają jedna wspólną cechę. By mogły długo i szczęsliwie trwać, wymagają cierpliwości i delikatności. Inaczej połamana róża uschnie, a zraniony jeż ucieknie. A i samemu można się mocno pokaleczyć o kolce i igły...


[Copyright]


10 stycznia 2011

"Gościnna oaza"

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG



... Na groźnej, choć i pięknej, pustyni życia można spotkać wiele malutkich oaz. Większe i mniejsze, bardziej lub mniej żyzne, jednak każda specyficzna i jedyna w swym rodzaju. W jednej z nich żył człowiek, taki sam jak wszyscy a jednak całkiem inny. Jak to między ludźmi bywa. Żył samotnie w oazie malutkiej. Trochę plonów, by oko cieszyły i pokarm dały, parę drzew dających chłód i ukojenie. Niewielki szałas chroniący przed burzą i deszczem, oraz niewielka studnia z wodą gaszącą pragnienie. To wszystko co oaza mieściła, zresztą więcej by się nie zmieściło. Mijały lata, czasem odwiedzał rodzinę i przyjaciół, czasami to oni go odwiedzali - i tak biegła jego samotność. Trochę szczęśliwa, trochę gorzka, jak to w życiu bywa...

... Nadszedł jednak dzień inny od pozostałych. Do oazy trafiła kobieta z dziećmi. Szukali schronienia i odpoczynku więc ich ugościł na jakiś czas. Kobieta była ładna i zaradna, dzieci dość rezolutne i miłe, a i jemu niczego nie brakowało. Spodobali się więc sobie i zbliżyli.
- "Może byście zostali na stałe ?" - spytał kiedyś człowiek.
- "Bardzo chętnie" - odrzekła kobieta - "Jest jednak pewien problem. Oaza jest za mała dla Nas wszystkich. Trzeba by było zagospodarować trochę pustyni i nowy, obszerny dom postawić"
- "Masz rację" - odrzekł człowiek - "Lecz do tego Wasza pomoc będzie potrzebna".
= "Pomożemy" - zgodziła się kobieta...

... Jak postanowili, tak i zabrali się do dzieła. Człowiek wykopał większą studnię, zaczął nawozić nowy skrawek pustyni. Gdy się zazielenił, zaczął budowę większego domu. Trwało to jakiś czas, kobieta zaś pomagała - to dbała o strawę, to pomagała przy plonach i budowie domu. Nawet dzieci były ucieszone. Jedne pomagały, na miarę swych sił. Drugie niewiele robiły, lecz pokorne nie przeszkadzały i korzystały ze wspólnego dobra. Tylko jedna córka była inna. Nie podobała się jej decyzja matki. Po cichu i wytrwale się sprzeciwiał i szkodziła. To uciekała w poszukiwaniu własnej oazy, to znów wracała i korzystała z wszystkiego jak z własnego. To coś zniszczyła lub uszkodziła, to znów zabrała bez zgody i wyniosła. Mnóstwo problemów z nią było, zawsze jakieś straty i kłopoty. W któryś dzień odeszła, znalazła własną oazę...

... Minęło kilka lat. W międzyczasie powstał dom, oaza rozkwitła. Domownicy, bez zbytku lecz w szczęściu zagospodarowali się. Pewnego dnia ktoś zapukał do drzwi. W progu stanęła, dawno nie widziana córka. Prócz zawiści i pogardy w sercu, nie miała ze sobą nic. Żadnego bagażu i dobytku, tylko w dłoniach mały kawałek papieru.
- "Widzicie, to znak iż jestem córką tej kobiety. Musicie mnie wpuścić i przyjąć. Od dziś to wszystko jest moje, domownicy będą mymi gośćmi. Zaś Ty... spojrzała na człowieka... będziesz Naszym sługą i niewolnikiem".
- "Nigdy się na to nie zgodzę. Przyjmiemy Cię jako gościa i domownika, lecz sługą Twym nie będę" - odrzekł człowiek i spojrzał na resztę domowników. Ci jednak się nie odezwali.
- " W takim razie będę Ci niszczyła wszystko, tak długo aż się zgodzisz na me warunki" - rzekła córka i wyszła...

... I zaczęło się. To część plonów ktoś wyrwał, to wodę wylano z koryta. Czasem jakieś narzędzia znikały, to znów zostały uszkodzone. Zrozumiał w końcu człowiek, że to za sprawą niedobrej córki. Po jakimś czasie przemógł się i poszedł do niej z takimi słowami prośby i miłości.
- "Słuchaj, jesteś córką mojej kobiety. Dlatego nie będę Cię karał ani mścił się. Jednak opamiętaj się i nawróć. A wtedy przyjmę Cię jak gościa i domownika"
Lecz córka zła spojrzała hardo i rzekła.
- "To nie Twoja rodzina, ale moja. Dlatego to ja będę stawiać warunki a Ty słuchać będziesz".
Wrócił więc człowiek do domu i opowiedział wszystko kobiecie i reszcie domownikom. Ci jednak mu nie uwierzyli, zaś kobieta odrzekła.
- "To moja córka, i ją poprę. Będzie jak chce. Będzie właścicielem tej oazy, my zaś jej gośćmi. Natomiast Ty będziesz sługą Naszym, według jej woli".
A reszta stanęła za kobietą...

... smutek zagościł w oczach człowiek - zaś w sercu gniew obudziły te słowa. Wstał i rzekł.
- "Nigdy tak się nie stanie. Zburzę dom cały, wyplenię plony i drzewa. Wy zaś, niewdzięcznicy, wracajcie na pustynię. I dalej szukajcie oazy która Was przyjmie i ugości".
Jak powiedział tak i zrobił. I powrócił do swego samotnego szałasu, zabierając ze sobą ból i gorycz. Kobieta zaś, z dziećmi swymi, wróciła na pustynię. Błąka się po "niewdzięczności suchym piasku pustyni uczuć". Od oazy do oazy, próbując znaleźć spokój i zrozumienie wśród obcych jej ludzi. Nawet wśród rodzinnych oaz miejsca nie może zagrzać. Wszędzie jest tylko chwilowym gościem. Wszak następne pokolenia zajęły miejsca które kiedyś na Nią czekały...


[Copyright]