26 lipca A.D.2023
… kręcił się po tym szpitalu jak mucha w rosole. Po ostatniej reorganizacji szlak chciał człowieka trafić. Pozmieniano układ oddziałów, stare przejścia zablokowano, nowe poprowadzono jakimiś zakamarkami. Do tego jeszcze po-covidowe oznaczenia, sprawiały, że łatwo było się tutaj pogubić. W tylnej kieszeni spodni odezwał się telefon, sięgnął ręką.
- No hej brat, gdzie ty się poniewierasz, czekamy na ciebie – w telefonie odezwała się siostra.
- Aaa, daj spokój, przecież zrobili ze szpitala istny labirynt, pomieszany z torem przeszkód. - Był poirytowany całą sytuacją. Siostra wypytała o to gdzie jest, opisał jej miejsce gdzie się znajdował. Zaczęła go kierować w odpowiednie korytarze, po dwóch minutach byli już razem.
- Cześć szwagier, słyszałem że próbowałeś dogonić ślimaka i złamałeś nogę – zażartował widząc go na wózku i z nogą w gipsie.
- No widzisz, na Speedy Gonzalesa trafiłem, a już go miałem - odpowiedział w żartobliwy sposób. To już była tradycja, w ich wykonaniu. Gdy się spotykali, czy to na imprezach rodzinnych, czy towarzyskich, byli duszą towarzystwa. Jednak od kilku lat, od czasu kłopotów z bratem, sfolgowali. A zwłaszcza od roku, gdy szwagier poważnie zaniemógł. Poważna choroba, rodzaj stwardnienia powodował, że miał poważne problemy z chodzeniem.
- To na długo zawitałeś do szpitala? Szwagier miał mieć zabieg, zapowiadało się, że kilka dni poleży.
- Zobaczymy co powie lekarz. Mam nadzieję, że tylko dwa, góra trzy dni. Nie uśmiechało mu się leżenie w szpitalu. Obaj nigdy poważniej nie chorowali i czuli awersję do takich miejsc. Umówił się tutaj z siostrą, bo nie było innego wyjścia. Wykupienie pierścionka Agnieszki uszczupliło mu finanse, a oszczędności miał schowane właśnie u siostry. Przywiozła mu pięćset złotych, on jej dokumenty jakie potrzebowała. Niedawno zmarła ich matka…
… to było wczoraj. Dziś miał wolne, postanowił więc zająć się sprawami swoimi i Agnieszki. Od rana kursował po mieście. Wpierw odwiedził oddział ZUS-u, dopytując się o orzeczenie lekarskie. Później prokuratura gdzie miał krótkie spotkanie z prokuratorem prowadzącym sprawę Agnieszki. Następnie poszedł do MOPS-u, o spotkanie prosiła środowiskowa, chciała dowiedzieć się co z Agnieszką i uzgodnić dalszy plan działania. Na razie dużo nie mogli zrobić, musieli czekać na decyzję prokuratury i Sądu Rodzinnego. Jedyny plus to ustalenie terminu pierwszej rozprawy o rozszerzenie uprawnień kuratorskich. Odbędzie się za miesiąc, pod koniec sierpnia…
… wizyta u Agnieszki zaczęła się od miłego akcentu, przynajmniej dla niego. Agnieszka, sama od siebie przytuliła się do niego.
- Wiesz, trochę mi brak naszego domu - zaskoczyła go tym wyznaniem.
- Zawsze możesz wrócić, przecież wiesz, że czekamy na Ciebie. Ja i Nella.
- Nie mogę, po prostu nie mogę. - W jej oczach dostrzegł jakiś smutek i żal. Postanowił poruszyć pewien temat.
- Powiedz Agnisia, dlaczego chcesz mnie zniszczyć, dlaczego chcesz bym znalazł się na ulicy. Co takiego złego Ci zrobiłem? - milczała, nie bardzo potrafiła odpowiedzieć, zaskoczyło i zdziwiło ją to pytanie.
- Jak to zniszczyć, to ty nie chcesz odpuścić.
- Agnisia, to nie tobie nie chcę odpuścić. To im nie mogę odpuścić, im nikt nie chce już odpuścić. Czy nie widzisz, że wmawiają ci głupoty? Są w stanie powiedzieć Ci wszystko co tylko chcesz usłyszeć. Wszystko, byle tyko dobrać się do Twoich pieniędzy. - próbował jej łagodnie wytłumaczyć.
- Nieprawda, byli wczoraj i nawet chcą mnie zabrać w tym tygodniu do domu. - Tego się nie spodziewał. Liczył się z tym, że będą chcieli by Agnieszka jak najszybciej wyszła. Bez niej nie mogli korzystać z jej konta. Zresztą pustego w tej chwili. Rentę zabrał na pokrycie jej długów. A wypłata?… Właśnie, jej wypłata miała właśnie teraz wpłynąć na konto Agnieszki. Nie zamierzał jej ruszać, to miała być rezerwa na jej niespodziewane wydatki. Skrócił trochę wizytę, by porozmawiać z panią ordynator. Chciał się dowiedzieć, czego tamci chcieli, i co dalej z Agnieszką…
… ordynatorka była zajęta, lecz na jego widok przerwała pracę i ruchem ręki, zaprosiła go do środka.
- Dobrze, że pan jest, właśnie miałam do pana dzwonić. Za dwa Dni Agnieszka wychodzi do domu, nie mamy podstaw prawnych i zdrowotnych, by dłużej ją tutaj trzymać. - zastanowiło go wspomnienie o podstawach prawnych. Ta kobieta jest zdolna do wszystkiego, byle tylko uzyskać dostęp do majątku i pieniędzy Agnieszki. Zapytał wprost.
- Agnieszka wspomniała, że ci ludzie byli tutaj wczoraj. Czy byli z adwokatem by wymusić wypisanie Agnieszki? - ordynatorka spojrzała na niego i w pierwszej chwili nic nie powiedziała.
- Nie, ale miała ze sobą opinię adwokacką. - Czasami miał dość tej całej przepychanki. Nie ważne było postanowienie Sądu Rodzinnego. Nie ważne zaświadczenia i opinie adwokatów. Tupet i arogancja jednej kobiety bardziej wpływała na ludzi, oni chyba się jej bali. Lecz on nie będzie się jej bał, dopadnie ją jeszcze, w całej chwale prawodawstwa. Tylko żal mu było Agnieszki, bo to wszystko na niej się odbije…
… ustalił jeszcze o której ma być po Agnieszkę, bo nie mogą ją wypuścić bez opieki. Z pewnym obrzydzeniem do tego miejsca i całej sytuacji opuścił ośrodek…
©
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz