24 lipca A.D.2023
… tym razem nocna służba była mordęgą. Nie, nie ze względu na nawał pracy, lecz na ogromną senność. Gdy tylko siadł na fotelu, głowa zaczynała ciążyć i oczy się zamykać. Z ogromną ulgą przyjął pojawienie się zmiennika…
… budzik zadzwonił o jedenastej, spał więc całe pięć godzin. Niby nie tak dużo, lecz musi wystarczyć. Wstał szybko, rezygnując z rytualnego polegiwania. Rano nie był z psem, senność ledwie pozwoliło na ściągnięcie munduru i ubranie czegoś stosownego do spania. Po powrocie z krótkiego spaceru, raptem kwadrans, ściągnął psu szelki i zaczął pakować potrzebne dokumenty. Metodycznie sprawdził zawartość skoroszytu i teczki, sprawdził czy zabrał pendrive. Z przystanku odjeżdżał pięć minut po dwunastej. Pierwszy przystanek to „Xero”, by po wydrukowaniu jednego dokumentu skompletować dokumentację do sądu i prokuratury. Sąd był naprzeciwko punktu „Xero”, jednak do prokuratury był kawałek. Postanowił się przejść piechotą, zajęło mu to jakieś dziesięć minut. Złożenie dokumentów i przejście na przystanek to było następne pięć, może sześć minut…
… Agnieszka powitała go tym swoim dziwnym uśmiechem, który tylu ludzi ujmował za serce. Pełnym smutku doświadczeń przeszłości, pomieszanym radością nadziei na przeszłość. Dawno u niej nie gościł ten uśmiech.
- Dobrze, że jesteś, Grzesiu. Już bałam się, że nie przyjdziesz – jej głos brzmiał spokojnie, jak nigdy dotąd, zawsze była rozgadana nad miarę, lecz nie dzisiaj. Wiedział, że to efekt leków psychotropowych, lecz chyba to nie tylko dlatego.
- Przecież obiecałem Ci, że dzisiaj się zjawię. Przyniosłem Ci czystą bieliznę i parę koszulek. Mam trochę Twoich ulubionych słodyczy bezcukrowych. Siostra dała dla Ciebie trochę aronii – Na wieść o jego siostrze, oczy Agnieszki lekko rozbłysły. Zawsze lgnęła do niej, nawet nie wiadomo dlaczego.
- Wiesz, mam do Ciebie prośbę, wykupisz mi coś z lombardu? - Agnieszka spuściła oczy, wyraźnie czegoś się bojąc – Musiałam zastawić ten pierścionek, ten prezent od Ciebie na 30 urodziny.
Zaskoczyła go tym oświadczeniem, zabolało go to i z trudem opanował gniew. Zauważyła to…
- Wiem, gniewasz się, ale brakło mi pieniędzy…- wyciągnęła rękę z kwitem lombardowym.
- Jak mogło Ci braknąć, tutaj trafiłaś trzeciego lipca, tydzień wcześniej wyciągnęłaś z banku prawie dwa tysiące złotych… gdzie się podziały te pieniądze? – wiedział o tym, kilka dni wcześniej był w banku i sprawdził jej wyciągi bankowe. Agnieszka nic nie odpowiedziała, wpatrując się w podłogę. Wiedział, że nie chciała obciążać tamtych ludzi, a więc to oni musieli zabrać jej pieniądze.
- Na co Ci były potrzebne pieniądze, i kiedy zastawiłaś pierścionek – spokojnym już głosem zaczął wypytywać. Z lekkim zastanowieniem, Agnieszka odpowiedziała.
- Zastawiłam pierwszego lipca, kupiłam sobie nowy telefon, bo stary upadł i nie nadaje się do niczego. Kupiłam Xiaomi Redmi 9, za 400 złotych. - wiedział o jaki typ chodzi, stary, mało chodliwy. Musiało być u niej krucho z pieniędzmi skoro, ona, fanka smartfonów, kupuje starszy model. Przypomniał sobie ten telefon, który jej niedawno zabrał, jeszcze starszy złom.
- I Ty używasz taki złom, mając nowy telefon? Coś tutaj nie gra Agnisiu. - Nie podnosząc głowy, próbowała się, nieudolnie bronić.
- Tamten jest trudniejszy do obsługi, musiałam go zostawić w domu – To „musiałam” zgrzytnęło w jej słowach, nie dał jej wiary. Rozmawiali jeszcze chwilę, pół godziny to nie jest tak dużo. Sama jednak rozmowa była spokojna, w przyjacielskiej atmosferze. Trzy lata studiów i doświadczenie wyniesione z pracy wśród ludzi przynosiło efekty. Ordynatorka mówiła, że Agnieszka spędzi w ośrodku jeszcze jakieś trzy tygodnie. Odwiedzając ją co drugi dzień, dawało to prawie dziesięć wizyt. Powinien w tym czasie dotrzeć do niej, do jej psychiki, może uda się ją przekonać do powrotu, do domu…
… gdy odezwał się dzwonek u drzwi, za kotary wychyliła się głowa. Podszedł do lady i położył kwit lombardowy.
- Dzień dobry, przyszedłem odebrać zastaw, ile to będzie kosztować? - Głowa się cofnęła, by za chwilę wtoczyć się ponownie, tym razem jako całość średniego wiekiem mężczyzny. Mężczyzna wziął do ręki kwit, spojrzał na niego i odrzekł.
- Czterysta pięćdziesiąt złotych, proszę zaczekać, zaraz przyniosę. - mężczyzna podszedł do szafy pancernej i zaczął przekładać jakieś pudełka. Po chwili wrócił z pierścionkiem.
- To ten? - spytał dla formalności i nie czekając na odpowiedź zadał następne pytanie – Ma pan upoważnienie, bo widzę, że to kobieta zastawiała.
- Proszę, może być sądowe? - wyciągnął ze skoroszytu postanowienie sądu i położył na ladzie. Mężczyzna wyraźnie zaskoczony, spojrzał na dokument i sięgnął po czysty druk. Zaczął wypełniać, gdy skończył dał do podpisania.
- Proszę wpisać imię, nazwisko oraz pesel… i podpisać się… to będzie czterysta trzydzieści złotych… - podpisując dokument odbioru uśmiechnął się pod nosem. Nie uszła jego uwagi różnica dwudziestu złotych, w cenie. Gdyby nie postanowienie sądowe zapłaciłby czterysta pięćdziesiąt. Zabrał pierścionek i ruszył na przystanek autobusowy. Postanowił nie oddawać Agnieszce pierścionka. Niby nic ekskluzywnego, cena też nie powalała. Ale sprzedać go za 1/3 ceny? Nie, nie pozwoli jej na to...
©
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz