... zamknęły się drzwi za mężem i 6-cio letnim Filipem. Dziadek z wnukiem poszli na spacer. Kawa stoi już na ławie, teraz można porozmawiać z córką. Po to dziś przyszła, ciekawe jaki znów problem ma.
- "Chodź Margot" - że też dała się wciągnąć w tę jej fanaberię. Małgorzata przecież ma na imię.
- "O co tym razem chodzi" - spytała sądząc, że znów o jakąś duperelę się spyta, jak zwykle zresztą. Oj, nie radzi sobie dziewczyna, ani z synem, ani z mężem. Przyszła, siadła, i tak coś długo spogląda na nią. Ooo, to chyba coś większego niż zazwyczaj.
- "Mam problem, mamo" - zaczęła córka "A kiedyż go nie masz" - pomyślała nie przerywając jej wywodu.
- "Ostatnio Filip przyszedł z przedszkola" - to ostatni rok przedszkola Filipa. "W tym dniu mieli pogadankę o miłości rodziców do dzieci" - dodała dla wyjaśnienia.
- "No więc przyszedł i zadał mi pytanie na które nie umiem odpowiedzieć. Spytał mnie dlaczego go kocham. Przecież jest nieraz taki niegrzeczny i złośliwy" - no tak, Filip potrafi dać popalić.
- "I to wszystko ?" - spytała bezmyślnie.
- "No nie, powiedział że on by, takiego dziecka jak on, nie kochał. Więc dlaczego ja go muszę kochać ? Co mam mu powiedzieć ?" - hmmm... zastanawiające co było na tej pogadance, że aż takie wnioski dziecko wyciągnęła. Pewnie nic szczególnego, lecz dzieci potrafią. Nie nadążysz za ich tokiem myślenia. Zastanowiła się, odpowiedzi na to pytanie sama ( od zawsze chyba ) szukała. I co jej odpowiedzieć? Jak odpowiedzieć by sama zrozumiała i dziecku potrafiła wytłumaczyć ?. Nagle ją olśniła, taka drobna złośliwość, za całe zło nastoletniego zachowania córki.
- "A może tak jak to zawsze Nam - mnie i ojcu - mówiłaś jeszcze kilka lat temu ?" powiedziała.
- "A co mówiłam ?" - spytała córka podejrzliwie, jakby przeczuwając treść dalszej rozmowy.
- "No, że Ty na świat się nie pchałaś. A skoro Ciebie chcieliśmy to musimy Cię kochać" - nawet dużo łatwiej jej to przyszło niż myślała.
- "No wiesz, mamo?" - święcie się oburzyła Margot.
- "Tak nie można, ja tak nie mogę powiedzieć Filipowi" - aż złość, pomieszana ze wstydem, pojawiła się w głosie córki. Spojrzała na nią uważniej. Choć ją kochała to nie potrafiła się teraz powstrzymać. Czuła że musi się, choć trochę odegrać, za te wszystkie jej złośliwości i wybryki wieku nastoletniego córki. Za siebie i męża. Takie poczucie ich satysfakcji, i chyba próba dotarcia do "ego" córki. By zrozumiała jak bardzo dzieci potrafią krzywdzić rodziców.
- "No tak. Tyś się urodziła po ślubie, myśmy Cię chcieli. Filip to co innego. On to tylko przedślubna wpadka" - słowa zabrzmiały jak wystrzał armatni. Cięły jak ostry bicz, dotkliwie raniący ciało i duszę. W oczach córki pojawiły się łzy wstydu i bólu. Takie same łzy, jakich wiele z mężem, kiedyś wylewali w poduszkę lub swoje ramiona...
... usiadła obok córki i objęła ją ramieniem. Przytuliła, smutnie zwieszoną, jej głowę
' "Widzisz córuś." - jej głos zmienił barwę i ton na kochający. Porzuciła już złośliwości.
- "A teraz na poważnie. Bez złośliwości i wyrzutów. Bo z miłością do dziecka, to jest tak..."
... resztę sami sobie dopiszcie, dopowiedzcie. Każdy według własnego sumienia i serca. Według nauk Waszych rodziców i własnego doświadczenia. A zwłaszcza, według własnych win...
[Copyright]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz