..."prawdziwa więź rodzinna" - "rodzina zastępcza to nie to samo"...czytam te słowa i zastanawiam czego bronicie... co jest wykładnią prawdziwej więzi rodzinnej...Czy aby nie bronicie sterty papierów i biologi zamiast bronić uczuć i miłości, bronić poczucia bezpieczeństwa i wzajemnej miłości, wspólnych przeżyć i wspomnień których nikt nie zniszczy i nie zamieni tak jak można zamienić dziecko w szpitalu, nadziei na przyszłość i godne życie z kimś kto jest Wam bliski w sercu a nie na papierze.
Nie będę oceniał z jakiego powodu dziecko nie ma biologicznych rodziców. Zbyt dużo przypadków i tragedii. Skupię się tylko na "rodzicach zastępczych" ( ach, jak bardzo to określenie podnosi wartość "biologicznych rodziców" - zwłaszcza tych którym dzieci przeszkadzają lub dla których dzieci są potrzebne tylko by móc się otaczać nimbem rodzica - "kochającego i zapracowanego taty", "cierpiącej matki polki" - wymówka dobra na każdą okazję...). Ludzie pytają dlaczego jest coraz większy brak tych "zwykłych ludzi czyniących cuda", dlaczego jest taki deficyt ludzi adoptujących i "rodzin zastępczych". Powiem wam dlaczego. Dlatego że, nawet Ci ludzie chcą coś w zamian. Nie są tacy całkiem bezinteresowni. Lecz jakiż interes mogą mieć w tym poświęceniu, w tym daniu "siebie całego". Dla niektórych jest to kasa dana od państwa - nie oceniajcie ich źle, wielu z nich daje miłość i poświęcenie z przekonania, lecz kasa jest im też potrzebna by utrzymać też własną rodzinę. Stosują uczciwą zasadę, ja dam Ci miłość opiekę i rodzinę a kasa otrzymana za to pozwoli im dać to samo własnej rodzinie. Ale są też ludzie ( i chyba jest ich większość ) którym nie zależy na kasie.
Chcą i dają "całego siebie" w zamian za miłość dziecka. Za jego czułość i obecność, za możliwość cieszenia się nim aż po koniec swego życia. Tak, aż po koniec życia a nie do czasu gdy sie usamodzielni, gdy obcy i zawistni ludzie przypomną mu o "rodzicach biologicznych".
Oczekują tylko, a może aż, tej samej nagrody co i inni rodzice. Dla tej, jakże złudnej, nadziei są gotowi na największe poświęcenia, poświęcenia nieraz większe niż "biologicznych rodziców". Dobrze wiedzą że przeciw nim jest prawo, a zwłaszcza społeczny ( i moim zdaniem durny) schemat rodzicielstwa. Co to za prawo które ogranicza prawa dla "rodziców niebiologicznych" a jednocześnie bardziej ich rozlicza z obowiazków rodzicielskich. Co to za społeczeństwi dla którego ważniejsze sa papierki i biologia niż uczucia i wdzięczność za "szczęsliwe dzieciństwo".
Ci ludzie mają takie same uczucia jak każdy, maja takie same potrzeby uczuciowe jak każdy rodzic. A jakże nikłą szansę na spełnienie tego wszystkiego? To również powód dlaczego tak duże szanse na adopcje mają małe dzieci a starsze mają ją nikłą. Adoptujący liczy że wychowując dziecko od niemowlaka zdoła zapracować na to wszystko. Ze długi czas miłości i uczuć zdoła pokonać stereotypy i prawo.
Zostaje jeszcze jeden problem...Dlaczego tak bardzo broni się statusu "rodzica biologicznego". Ano, chyba wiem. "Rodzice zastępczy" muszą pokonać prawo i stereotypy więc, więcej poświęcają ( prawda, nie wszyscy ) czasu własnego dziecku. Staraja się je "przekupić" własnymi uczuciami i miłością. Starają się być, na prawdę, dobrymi rodzicami bo tylko w ten sposób mogą zasłużyć na szacunek, miłość i pamięć w przyszłości. Oni, raczej, nie boja się pytań typu "dlaczego tamto dziecko miało szczęśliwsze dzieciństwo" - "dlaczego kolega miał więcej miłości i uczuć" - "dlaczego koleżanka wiecej czasu spędzała z rodzicami i bawiła się z nimi ". Nie boją się również pytania "dlaczego moje dzieci maja mniejszy szacunek do mnie niż dzieci sąsiada". Nie boją bo już na początku znają na nie odpowiedź. Jeżeli poddadzą się stereotypom to będa winić siebie, jeżeli nie poddadzą się to winić będa właśnie prawo i te stereotypy.
A reszta społeczeństwa ? Reszta rodziców ? Ci też się nie boją tych pytań. Nie muszą na nie odpowiadać. Załatwia to za nich prawo i społeczne stereotypy. Bez względu na to co zrobią lub nie zrobią, bez wzgledu jak postąpią to sa bezpieczni - są przecież "biologicznymi rodzicami".
A może te prawa i stereotypu broni się bo, właśnie, bardzo boją się tych pytań ? Może boją się że to jedyna obrona ich praw, jedyna podstawa do żądania wdzięczności i opieki na starość...
A tak, przy okazji, jak sądzicie - czy metody sztucznego zapładniania, w tym tak dyskutowanego "in vitro" wymyślili szczęśliwi "rodzice biologiczni" czy też pokrzywdzeni "rodzice zastępczy" ?...
...Z całym szacunkiem - skazany na samotność, przez społeczeństwo, rodzinę i dzieci...przez tych wszystkich którzy kiedyś "hołubili" a teraz starają się zapomnieć o wdzięczności...
~Irracja © (02.01.2010)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz