W późniejszym czasie pióro, to „literackie pióro” miało duży wpływ na moje życie. W wojsku, w kieszeni munduru zawsze miałem jakiś notes i kawałek ołówka (pióro lub długopis mogły poplamić mundur). To w nim, często na kolanie, zapisywałem inspiracje do opowiadań czy wierszy. Czasami całe wiersze, uzupełniane na raty. To dzięki notesowi poznałem Kasię. Może kiedyś napiszę o niej więcej. Dzięki notesowi poznałem kilka interesujących osób. To on skrywał moje największe tajemnice. Tajemnice szczęścia i miłości. Tajemnice śmierci, bólu i zemsty również. Dla mojego „pióra” okres warszawski był najbardziej gorącym. Dziś żałuję, że zniszczyłem te notesy. Chciałem uciec od bólu i żalu. Czy pomogło? Tylko częściowo, na jakiś czas.
W wojsku powróciła ksywka „poeta”. Zapomniałem kiedyś notesu i znalazł go kolega. Był na poziomie, ale straszny pleciuga z niego był. Szybko się rozniosło o „poecie”. Ile ja tych wierszyków, dla falowców napisałem. A ile wierszy, na zamówienie dla żołnierzy, podoficerów i innej szarży, tego dziś nie zliczę. Ten dla żony, ten dla córki. Tamten dla narzeczonej, to znów dla kochanki. Niejedną tajemnicę poznałem by napisać wiersz tematyczny. Bo i takie się trafiały. Muszę przyznać, że ból po stracie Kasi rozwinął skrzydła weny. I choć bliżej mi było do „Trenów” ,niż do „Ody do radości”, to jednak „erotyki i romansidła” jakoś wychodziły. A większość takich zamawiali. Nie zapisywałem ich, nie cieszyły mnie wówczas. A jedyna radość z nich, to większa swoboda w urywaniu się „na lewizny”. W końcu jakoś musieli się odwdzięczyć.
„Pióro literackie” było również powodem dwóch pytań, które mnie dręczą do dzisiaj. W Warszawie próbowałem zebrać kilka autografów znanych ludzi. Nie szło to najlepiej, po występach w klubach, czy kongresowej trudno było się do nich dopchać. Zaś na ulicy rzadko była okazja. Jakaż więc była moja radość, gdy w jednej z kawiarni Nowego Światu spotkałem jedną z gwiazd polskiej estrady. Niestety, miałem przy sobie tylko notes z wierszami i pióro (byłem „po cywilnemu”). Podszedłem i podając pióro oraz notes otwarty na „chybił trafił”, grzecznie poprosiłem o autograf. I tutaj zaskoczenie ponieważ zaczęła przeglądać notes. Wskazała na krzesło i zadała dwa pytania. Dlaczego pióro a nie popularny już długopis. I dlaczego w notesie jest tak dużo tęsknoty i zadumy. Rozmowa trwała nie długo, nie dłużej niż pięć minut. Do stolika już podchodzili jej mąż i córka. Coś wpisała na pierwszej stronie i oddała mi notes z piórem. Wychodząc z kawiarni spojrzałem na wpis. „Poezja potrafi przynieść niespodziewane przeznaczenie”. Do dziś nie wiem co miała na myśli.
Po wielu latach sporadycznego pisania „do szuflady” zdecydowałem się „zaistnieć” na jakimś portalu społecznościowym. Kilka z nich zaliczyłem, nim pozostałem tylko na „cytatach. Info”. Byłem już po rozpadzie związku i „utracie” córki. Zacząłem więc pisać z kobietami, a zwłaszcza z jedną. I tutaj spotkało mnie coś dziwnego, co kojarzę z poezją. Zacząłem odczuwać coś co dawno temu czułem tylko przy Kasi. To uczucie niepokoju, gdy się nie odzywała. Te motyle w brzuchu. Na poważnie zacząłem się zastanawiać, czy aby nie zaczynam „świrować”. A że pojawiła się również Agnieszka, więc wystraszony „uciekłem w pracę”. Lecz nadal nie potrafię zapomnieć, i to mnie dręczy. Wspomnienia Kasi są naturalne. Była realna, znałem jej wygląd, znałem głos i śmiech. Nieraz ją tuliłem i całowałem. Ale żeby zakochać się w kimś, znając tylko słowa? Słowa zapisane w Internecie? I żałować swej ucieczki? Czekać na drugą szansę? Toż to czyste szaleństwo, ciągnące się za mną od kilku ładnych lat.
To tyle o moich bojach z „piórem”…
©
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz