Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

26 marca 2009

Moje złego początki - mój "pierwszy świat"

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG
Hey. Mam dziś podły nastrój, muszę się czymś zająć więc znowu trochę ponudzę.

Dom rodzinny już opisałem. Czas na okolice, tę bliższą i dalszą.
Zaraz przed domem biegła droga, główna droga. Nawet brukowana z ruchem tak dużym że zastępowała plac zabaw. Dlaczego by nie, więcej na niej było furmanek niz aut. Dopiero w latach 70-tych pojawiło się ich więcej, nawet autobus raz na dwie godziny ( później połozono asfalt bo autobusy łamały resory) . Wczśniej komunikacja bardzo sprzyjała równouprawnieniu. Kto miał na bilet szedł na autobus, jakiś kilometr. Kto nie miał biletu szedł na nogach około trzy kilometry. w centrum miasta byli w jednakowym czasie, czyż to nie równouprawnienie?
Za drogą stało kilka budynków mieszkalnych i przedszkole "państwowe" a za nim rzeka. Teraz to bardziej struga, wtedy bardziej rozłożysta. Prawdziwy skarb, zwłaszcza zimą gdy człowiek dostał jakimś cudem pierwsze łyżwy. Kto dziś pamięta łyżwy na "żabki" lub na "blaszkę". Te pierwsze bardziej popularne choć trochę niewygodne, po prostu często odpadały, nieraz wraz z obcasem. Drugie to już prawdziwy "cud techniki" choć tez wymagały ingerencji w obuwie. Trzeba było umiejętnie wyciąć w obcasie wgłębienie pod "blaszkę". Obie wymagały butów ze sztywną i dobrą podeszwą, i takie buty były. Zresztą nie było innych, masowa produkcja, taka byle jaka miała dopiero przyjść.
W jedną stronę mój świat był bardzo mały . Mieściły się w nim sklep spożywczy i fryzjer oraz parę budynków mieszkalnych ( w jednym z nich kiedyś była policja później gestapo ale o tym dowiedziałem sie później). No i oczywiście "snopki", rozlewisko rzeczne z dużą łąką. Trochę bagniste, z pozostałościami wojennymi ( zapory przeciw czołgowe), później ujarzmione kamiennym jazem. Najwspanialsze, pierwsze i całkiem darmowe kąpielisko.
W druga stronę ten świat był bardziej rozległy. I to całkiem daleko. Najbliżej była szkoła, duży ceglany, przedwojenny budynek z boiskiem, mieszczący starsze roczniki, od od 4 do 8 klasy. Dalej poczta, rzeźnik i biblioteka. Miałem 6 lat gdy mnie do tej biblioteki zanisoło pierwszy raz, później spędzałem tam dużo czasu. Dalej zaś najważniejsza część dzielnicy czyli duży plac zwany rynkiem. Tak, własnie tam odbywały sie, w zamieszchłej dla mnie przeszłości, targowiska. Ale jeszcze i ja pamietam jak odżywał z okazji "odpustów". Czego tam nie było. Karuzele, strzelnice i inne cuda, oraz stragany zwane , nie wiem dlaczego, "budami". Dookoła tego placu toczyło sie całe życie towarzyskie miejscowości ( właśnie tak, bo mimo włączenia w obszar dużego miasta, dzielnica nie wiele straciła ze swego podmiejskiego charakteru, i to po dzisiejszy dzień). Od stony szkoły plac otoczony jest rzeką z mostem. Po prawo stoi strażnica OSP, wozy bojowe, sprzęt pożarniczy i zawsze jakiś ruch. Na piętrze sala wykorzystywana na wesela i bankiety. Zabawy były tam sporadycznie organizowane. Po lewo był bar "Ludowy" ( a jakby, musiał jakis być) oraz duży budynek Domu Ludowego. To tam była sala teatralna, tam też organizowano zabawy w razie niepogody. Po tej też stronie są również dwie drogi, drogi prowadzące do innego świata. Nimi dochodziło sie do głównej drogi krajowej, do przystanków komunikacji miejskiej i PKS-u.
Na przeciw mostu widać jest niski długi budynek. To przedwojenna ochronka, za moich czasów była tam szkolna sala gimnastyczna. Po lewej stronie, delikatnie oddzielony strumieniem, duży plac z małym amfiteatrem ( drugi, dużo większy był parę kilometrów dalej, pięknie połozony w środku lasu). To tutaj były wszystkie zabawy jeśli tylko pogoda dopisywała. Dziś stoi tu nowa strażnica ale nadal jest dużo miejsca na zabawy.
Po prawej stronie sali gimnastycznej biegnie droga prowadząca do kościoła i dalej, obok "starej szkoły" gdzie uczyły sie młodsze roczniki (1-3 klasy) aż do cmentarza. Na przeciw cmentarza jest warsztat kamieniarski ( do dziś) oraz gospodarstwo gdzie często chodziłem po mleko.
Cały ten świat to również świat pagórków i gór. Zawsze gdzieś trafiało się na wzgórze a w niedalekiej dali widac góry Beskidów. Oczywiście istniał też inny świat. Świat odwiedzany przy okazji wizyt rodzinnych. Ale to uświadomiłem sobie później, później też zacząłem odkrywać inne światy.
I to koniec na dzisiaj - nie mam natchnienia ani humoru. Pa.


~Irracja ©
[Copyright]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz