... Na groźnej, choć i pięknej, pustyni życia można spotkać wiele malutkich oaz. Większe i mniejsze, bardziej lub mniej żyzne, jednak każda specyficzna i jedyna w swym rodzaju. W jednej z nich żył człowiek, taki sam jak wszyscy a jednak całkiem inny. Jak to między ludźmi bywa. Żył samotnie w oazie malutkiej. Trochę plonów, by oko cieszyły i pokarm dały, parę drzew dających chłód i ukojenie. Niewielki szałas chroniący przed burzą i deszczem, oraz niewielka studnia z wodą gaszącą pragnienie. To wszystko co oaza mieściła, zresztą więcej by się nie zmieściło. Mijały lata, czasem odwiedzał rodzinę i przyjaciół, czasami to oni go odwiedzali - i tak biegła jego samotność. Trochę szczęśliwa, trochę gorzka, jak to w życiu bywa...
... Nadszedł jednak dzień inny od pozostałych. Do oazy trafiła kobieta z dziećmi. Szukali schronienia i odpoczynku więc ich ugościł na jakiś czas. Kobieta była ładna i zaradna, dzieci dość rezolutne i miłe, a i jemu niczego nie brakowało. Spodobali się więc sobie i zbliżyli.
- "Może byście zostali na stałe ?" - spytał kiedyś człowiek.
- "Bardzo chętnie" - odrzekła kobieta - "Jest jednak pewien problem. Oaza jest za mała dla Nas wszystkich. Trzeba by było zagospodarować trochę pustyni i nowy, obszerny dom postawić"
- "Masz rację" - odrzekł człowiek - "Lecz do tego Wasza pomoc będzie potrzebna".
= "Pomożemy" - zgodziła się kobieta...
... Jak postanowili, tak i zabrali się do dzieła. Człowiek wykopał większą studnię, zaczął nawozić nowy skrawek pustyni. Gdy się zazielenił, zaczął budowę większego domu. Trwało to jakiś czas, kobieta zaś pomagała - to dbała o strawę, to pomagała przy plonach i budowie domu. Nawet dzieci były ucieszone. Jedne pomagały, na miarę swych sił. Drugie niewiele robiły, lecz pokorne nie przeszkadzały i korzystały ze wspólnego dobra. Tylko jedna córka była inna. Nie podobała się jej decyzja matki. Po cichu i wytrwale się sprzeciwiał i szkodziła. To uciekała w poszukiwaniu własnej oazy, to znów wracała i korzystała z wszystkiego jak z własnego. To coś zniszczyła lub uszkodziła, to znów zabrała bez zgody i wyniosła. Mnóstwo problemów z nią było, zawsze jakieś straty i kłopoty. W któryś dzień odeszła, znalazła własną oazę...
... Minęło kilka lat. W międzyczasie powstał dom, oaza rozkwitła. Domownicy, bez zbytku lecz w szczęściu zagospodarowali się. Pewnego dnia ktoś zapukał do drzwi. W progu stanęła, dawno nie widziana córka. Prócz zawiści i pogardy w sercu, nie miała ze sobą nic. Żadnego bagażu i dobytku, tylko w dłoniach mały kawałek papieru.
- "Widzicie, to znak iż jestem córką tej kobiety. Musicie mnie wpuścić i przyjąć. Od dziś to wszystko jest moje, domownicy będą mymi gośćmi. Zaś Ty... spojrzała na człowieka... będziesz Naszym sługą i niewolnikiem".
- "Nigdy się na to nie zgodzę. Przyjmiemy Cię jako gościa i domownika, lecz sługą Twym nie będę" - odrzekł człowiek i spojrzał na resztę domowników. Ci jednak się nie odezwali.
- " W takim razie będę Ci niszczyła wszystko, tak długo aż się zgodzisz na me warunki" - rzekła córka i wyszła...
... I zaczęło się. To część plonów ktoś wyrwał, to wodę wylano z koryta. Czasem jakieś narzędzia znikały, to znów zostały uszkodzone. Zrozumiał w końcu człowiek, że to za sprawą niedobrej córki. Po jakimś czasie przemógł się i poszedł do niej z takimi słowami prośby i miłości.
- "Słuchaj, jesteś córką mojej kobiety. Dlatego nie będę Cię karał ani mścił się. Jednak opamiętaj się i nawróć. A wtedy przyjmę Cię jak gościa i domownika"
Lecz córka zła spojrzała hardo i rzekła.
- "To nie Twoja rodzina, ale moja. Dlatego to ja będę stawiać warunki a Ty słuchać będziesz".
Wrócił więc człowiek do domu i opowiedział wszystko kobiecie i reszcie domownikom. Ci jednak mu nie uwierzyli, zaś kobieta odrzekła.
- "To moja córka, i ją poprę. Będzie jak chce. Będzie właścicielem tej oazy, my zaś jej gośćmi. Natomiast Ty będziesz sługą Naszym, według jej woli".
A reszta stanęła za kobietą...
... smutek zagościł w oczach człowiek - zaś w sercu gniew obudziły te słowa. Wstał i rzekł.
- "Nigdy tak się nie stanie. Zburzę dom cały, wyplenię plony i drzewa. Wy zaś, niewdzięcznicy, wracajcie na pustynię. I dalej szukajcie oazy która Was przyjmie i ugości".
Jak powiedział tak i zrobił. I powrócił do swego samotnego szałasu, zabierając ze sobą ból i gorycz. Kobieta zaś, z dziećmi swymi, wróciła na pustynię. Błąka się po "niewdzięczności suchym piasku pustyni uczuć". Od oazy do oazy, próbując znaleźć spokój i zrozumienie wśród obcych jej ludzi. Nawet wśród rodzinnych oaz miejsca nie może zagrzać. Wszędzie jest tylko chwilowym gościem. Wszak następne pokolenia zajęły miejsca które kiedyś na Nią czekały...
[Copyright]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz