Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

04 sierpnia 2011

"Zimna kawa"...

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG



( listopad 2010)


... obudził go cichy, ptasi świergot za oknem. Leżał z przymkniętymi oczami, rozmyślając nad ostatnią nocą... niedopuszczalne szaleństwo to było, czy raczej przeznaczenie, spełnienie tego co szukał przez całe życie?...

... poczuł delikatne poruszenie, ciepłego ciała, tak ufnie wtulonego plecami... otworzył oczy, dostrzegając jej krótkie, ciemne włosy. Kształtne ramiona poruszały się w spokojnym, choć nie równym oddechu. Oboje wiele w życiu przeszli, gdyby każda rana duszy i serca miała swój obraz w bliźnie ciała, ich skóra by wyglądała niczym grzbiet krokodyla... lub innego ohydnego stwora. Wiele jej pomógł, i na odległość i teraz, choć sam nie określał tego jako coś wielkiego, ot... ludzka życzliwość. Zresztą nie była mu dłużna, sama świadomość, że istnieje, że gdzieś jest i pamięta o nim, zawsze dużo dla niego znaczyło, chyba więcej niż jej obecność tutaj. Lecz nie myślał o tym w tej chwili. W jego sercu i umyśle toczyła się ostra walka, walka między szczęściem a gniewem na siebie, że dopuścił do tego...

... zdawało mu się, że już śpi, gdy kładł się u siebie. Nim jednak sen go zmorzył, usłyszał cichy stukot stóp i ktoś się wśliznął do jego posłania. Cała drżała gdy się wtuliła, jakby coś ją wystraszyło. Chwilę leżeli, bez słowa wtuleni w siebie, nagle drgnęła, pchnięta jakąś determinacją... i zaczęło się... Starał się jak najdłużej wstrzymywać zakończenie, delektując się jej narastającą chęcią ujarzmienia go, połączoną z bezkresnym poddaniem chwili i jego ciału. Gdy kończył, czuł jej głębokie pragnienie przyjęcia wszystkiego co miał, z wolna przeradzające się we wdzięczność za cząstkę samego siebie, która pozostała w niej. Oboje byli gotowi przyjąć konsekwencje swoich poczynań, ba... zdawało się jakby chcieli tych konsekwencji. Te dwie chwile były zawsze najcenniejsze, przynajmniej dla niego. Dla nich był gotów ofiarować całe swe życie... bez nich zaś, czuł się jak przy lalce gumowej, wolałby się raczej onanizować. Może dlatego, choć za młodu z wieloma kobietami flirtował, to jednak zawsze szukał tej którą mógłby bezgranicznie pokochać, która mogłaby spełnić również jego marzenia dnia codziennego, z niewieloma kładł sie do łóżka. Potrafił wtedy, przez długi czas, powstrzymać się od innych uciech, tak jakby czekał... czekał by, w nieskalanym stanie mógł przyjąć konsekwencje wspólnego zapomnienia...

... nagle usłyszał ciche westchnienie, jej włosy zafalowały i obróciła się w jego stronę. Uprzedzając jej słowa, położył szybko palec na jej ustach... "Ciii, nic nie mów", wyszeptał, miękko pocałował, i nie mogąc się oprzeć pokusie, delikatnie podrażnił jej wargi językiem. Wstał, nie tracąc czasu na ubieranie czegokolwiek, pobiegł do aneksu kuchennego. Od razu zawiązał, wokół bioder, niewielki fartuszek, przykrywając choć trochę swój przód. Nie, nie był pruderyjny ani wstydliwy. W łóżku pozwalał kobiecie na wszystkie jej fantazje, sam też nie wstydził się w nich uczestniczyć. Jednak w ruchu... tak... w ruchu czuł zażenowanie i wstyd. Nigdy nie potrafił tego ukryć i powstrzymać. Czuł głęboką niechęć do kobiet nie potrafiących tego zrozumieć i próbujących to uczucie, zbyt nachalnie wyśmiewać...

... postawił wodę na kawę ( jeżeli miała chęć na herbatę, to i tak, zawsze wypijała ją po śniadaniu) i wsypał dwie ostatnie porcje, do dużych filiżanek. Otworzył lodówkę - "Nie chce mi się dziś kombinować, co wolisz, jajecznicę czy jajka wsadzone"... w tym momencie świat zwalił mu się na głowę, poczuł falę gorąca, a twarz poczerwieniała ze wstydu i gniewu na swój język, dłonie zacisnęły się, aż pobielały z wysiłku. "Mateczko jedyna", taki lapsus językowy, nie wiedział gdzie się schować... "Dziś możesz zrobić na miękko" - usłyszał rozbawiony głos - "dwa... poproszę" - jej głos również, pokryła lekka barwa zawstydzenia, gdy zdała sobie sprawę, że jej odpowiedź, prawie identycznie, zabrzmiała... dwuznacznie. To go uspokoiło, pozwoliło się rozluźnić i przywołała uśmiech rozbawienia. Taaak... bardzo łatwo palnąć głupstwo mogące zażenować lub ubawić. Żal mu się trochę jej zrobiło, lecz był wdzięczny losowi za takie rozwiązanie tej sytuacji. Szybko włożył jajka do wody, włączył kuchenkę i nastawił minutnik. Miał chwilę czasu, chleb zwykle kupował pokrojony, a każdy sam sobie smarował, według woli i uznania...

... odwrócił się i spojrzał na nią. Leżała niedbale okryta, oczy przymknięte, jakby marzyła. Policzki okraszał lekki rumieniec, ni to zawstydzenia, ni to ożywienia... usta z trudem powstrzymywały uśmiech rozbawienia tą sytuacją. Wyglądała na prawdę cudownie, spełnienie jego snów i marzeń. Do jego myśli powróciła walka dwóch uczuć. Już dawno przestał wierzyć w możliwość, by ktoś go pokochał dla niego samego, nie dla ciała i żądz, nie dla opieki nad dziećmi, czy jakichkolwiek innych i tajemnych korzyści... tylko dla niego samego... Gdyby się, kiedykolwiek, okazało inaczej, tooo... to by go zabiło, dosłownie...


... no i wiek. Dzieliło ich, jeszcze ...naście, lecz już jakby ...dziesiąt lat, prawie całe pokolenie. Wiedział, iż czas nie czeka, będą coraz starsi, słabsi i mniej atrakcyjni. O siebie się nie dbał, czuł siły, lecz ona... bał się, że w którymś momencie wola poświęcenia przegra z jej siłami. Nie wie czy wytrzymałby to, już teraz, taka myśl zabijałaby go powoli. Bał się, że wtedy by ją mógł bardziej skrzywdzić niż obecnie, udając że nic się nie stało. Już kiedyś uderzył kobietę, do dzisiaj czuje głęboki wstyd i obrzydzenie do siebie, na to wspomnienie. Lecz czuje też ogromną złość, do tamtej kobiety, za to że potrafiła, i chciała go tak mocno zranić i sprowokować do tego czynu. Teraz zastanawiał się jak postąpić. Po ostatniej nocy, powrót do poprzedniego status quo byłby krzywdą dla niej, dla jej poświęcenia i uczuć, jakie chyba czuła, okazałby się ostatnim łotrem... Lecz czy świat, a zwłaszcza ludzie, tak zawistni cudzemu szczęściu, potrafiący włożyć wiele wysiłku w udowodnienie, iż nie można być szczęśliwszym niż oni... czy ci ludzie nie doprowadzą do jeszcze większej krzywdy?... zwłaszcza jej... czy nie okaże się wtedy, wbrew sobie i własnym uczuciom, jeszcze większym chamem?... Tak, nie łatwo jest być mężczyzną i podejmować decyzje, rozważyć każdą sytuacje i możliwość konsekwencji... wiele decyzji naraża na osąd łotra, a kobietom się wydaje, że tak łatwo jest zostać łotrem. Nawet nie pomyślą, jak wielu z nich, takie decyzje tną jak ostra stal, zostawiając trudno gojące się rany na całe życie. Rany jedne z najtrudniejszych do zagojenia, nie dających się nieraz zabliźnić... jak ma postąpić, co dalej zrobić... ulec czy raczej pozostawić to losowi... a może wycofać się na "dotychczasowe pozycje"... udać, że nic się nie stało...

... gwizd czajnika odtrącił jego myśli, zalał kawę. W tym samym momencie odezwał się minutnik. Chciał przelać jajka zimna wodą, by łatwiej skorupkę otworzyć, no i by, w ręce nie parzyły, jakoś nie dorobił sie odpowiednich "kieliszków" na taka potrawę. W tym momencie poczuł ciepły oddech na karku i delikatny dotyk dwóch drgających punktów. Stała za nim, tak blisko, że dotykała go sutkami, ręce łagodnie przytrzymały jego ramiona. Odwrócił się, jej uśmiech był życzliwy, lecz jednocześnie karcący, jakby domyślała się tej jego "burzy myśli". Jej oczy, pełne strachu i nadziei mówiły do niego - "boję się tak samo jak Ty... boję się... że mnie skrzywdzisz... że ja Ciebie skrzywdzę... lecz chcę... chcę podjąć to ryzyko i... wytrwać do końca... bez względu na ludzi, świat i wszystko"... cofnęła się do tyłu, w stronę lady oddzielającej aneks od pokoju, delikatnie lecz stanowczo pociągając go za sobą, jakby chciała w ten sposób, desperacko zadecydować za los i ich oboje... bezwiednie podążył za nią. Gdy sadzał ją na chłodnym blacie, myśli uspokoiły się a obawy uleciały, nie wiedząc dokąd i na jak długo... dziś śniadanie będzie mocno spóźnione... przez głowę przebiegła ostatnia myśl, dotycząca śniadania - "cóż, poda jajka na twardo... i zimną kawę"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz