Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

18 stycznia 2023

Listy wysłane do nikąd… [#1]

  Portal literacki

Patronat. PL                                                 Patreon. ENG

Kochana M. M, pytałaś niedawno dlaczego postanowiłem przypomnieć sobie „Rozprawy P. Abelarda”. Przyczyna jest dość prosta. To on był moim pierwszy mentorem, na drodze rozpaczy życia, jaka mi pozostała po śmierci Kasji. To on uświadomił mi, że nie jestem całkiem bezbronny. Przecież mam „miecz logiki”, mam „pancerz sumienia”, a także „tarczę wolnej woli”. Wskazał mi również początek drogi, drogi na której kogoś odnalazłem. Nie, nie tego mściwego i okrutnego, wręcz tyrana i sadysty, któregom wcześniej w gniewie odrzucił. Odnalazłem tego, którego mi dużo wcześniej „ukradziono”. Człowieka, przyjaciela i wiernego druha. „Człowieka i Przyjaciela” tak samo tłamszonego i poniewieranego, przez „kamarylę swych sług”, tak jak to czynią z nami. „Człowieka i Przyjaciela” takiego jak my, a jednak całkiem innego. „Człowieka i Przyjaciela” wolnego od ludzkiej niedoskonałości. „Człowieka i Przyjaciela” silnego miłością i swą boskością.



Ave Marija no moro...


Słuchałaś tej piosenki? Powinnaś się nauczyć do niej tańczyć!!!


         Gdy ją pierwszy raz usłyszałem, wręcz szaleństwo mnie ogarnęło, a miałem wtedy nawet nie naście lat. Tylko tyle mi pozostało z niegdysiejszego uwielbienia. I więcej nie chcę, nie po tym co mnie w życiu spotkało. Do dziś mogę jej słuchać w kółko. I nie chodzi o to co ucho ludzkie słyszy, lecz co słyszy serce i dusza. To pierwsza, z wielu piosenek, przy których uczyłem się „tańca”. Nie tego na parkiecie z desek, lecz na parkiecie z „szarej codzienności” ułożonego. Tańca zwanego „Tańcem Życia i Miłości”. Tak, tak, i „Miłości”. „Miłości” tak nieudolnie opiewanej przez Platona. Tylko nie przytaczaj tych steków bzdur, tysięcy kłamstw jakimi karmią Nas od wczesnego średniowiecza. Nie przytaczaj, bo to „miłość wykastrowana”, stworzona dla „emocjonalnych eunuchów”, którymi łatwiej rządzić i kierować. „Miłość wykastrowana” oparta na „zwierzęcej kopulacji”, szumnie zwanej esencją i spełnieniem wzajemnych uczuć. Ona nawet nie powinna służyć za podnóżek „Miłości”, a co dopiero być Jej „koroną”…

          Prawdziwa „miłość Platona” jest pełna erotyzmu i pożądania. „Miłość” która z całego odrzuconego „Dekalogu” wybrała tylko jedno przykazanie (a wybrać jedno musiała), „nie zabijaj, nie niszcz”. Nie „niszcz” niczego w życiu ukochanego. Nie niszcz jego samego. Ani jego bliskich, którzy wszak nie są winni powstałego uczucia. Uczucia powstałego nie w tym czasie, w którym powstać powinno. I nie dla tych kochanków, którzy sobie przeznaczeni byli. Taka już „niedoskonałość ludzka”, iż człowiek nieraz widzi miłość w ułudzie codzienności. Przeciw reszcie przykazań ta „Miłość grzeszy”, i MA DO TEGO PRAWO.

          Dlatego taka trudna ta „Miłość”, i niechciana. Bo to „Miłość” wolna od egocentryzmu, cierpliwie czekająca aż „kochanków połączy los na wieki”. „Miłość”, która potrafi się cieszyć czyjąś obecnością w życiu, być może bardziej niż cielesnym spełnieniem, choć do niego tęskni i cały czas dąży. „Miłość” potrafiąca docenić sporadyczne muśnięcie ust, czasem krótki i namiętny pocałunek. „Miłość” pragnąca choć dotknięcia ręki, czy czułego przytulenia – gdy los pozwoli na krótkie spotkanie, nim wszystkie przeszkody przeminą. Czasami tutaj, na tym łez padole, czasem dopiero po drugiej stronie „życia”.

          Ta „Miłość” nie boi się samotności, dla niej samotność nie istnieje. Prawdziwa samotność to nie puste miejsce obok Ciebie. Dlatego można być samotnym i nieszczęśliwym pośród kochającej Nas rodziny. Prawdziwa samotność to brak miejsca u boku „kochanka”, cierpliwie czekającego, aż los pozwoli się Wam uzupełnić. Wypełnić wzajemnie, puste miejsca „przeznaczonych sobie kochanków”.

          Taką miłość spotkałem tylko dwa razy w życiu. Za pierwszym razem, byliśmy oboje zbyt młodzi, by wyzwolić się z mentalności „emocjonalnego eunucha”. Pozostało mi tylko wspomnienie „Najpiękniejszej w klasie”, żywe do dzisiaj. Druga, choć śmierć dość szybko kochankę zabrała, trwa i czeka na wypełnienie po drugiej stronie „Życia”. Trwa, lecz nie boi się następnej takiej „Miłości” tutaj, w pozostałym życiu doczesnym.

          Prawdziwy ze mnie zbereźnik… prawda? Lecz „Miłością” trzeba się dzielić. Wszak nie wiadomo, co zaplanował Nam Stwórca, po tamtej stronie „Życia”. Tam znika cielesność i egocentryczna zazdrość…

         Gdy ujrzałem Twoje pierwsze zdjęcie, ujrzałem „zagubionego Anioła”. Zagubionego w konwenansach i uprzedzeniach narzucanych Nam przez wieki. Twoje imię znaczy „dar Boży”. Lecz nie Ty tym darem jesteś. TY JESTEŚ PRZEPIĘKNĄ POWIERNICZKĄ tego daru, jakim jest „Miłość”. Możesz Ją ofiarować komu i kiedy chcesz. Twojemu "przeznaczonemu kochankowi". Widać to w Twoich niebieskich oczach, a zwłaszcza w uśmiechu. W uśmiechu mówiącym – „kochaj i bądź kochanym”…


A teraz idę śnić o tej która jako pierwsza (choć drugą była) ofiarowała mi… NAM taką miłość, przyjmując i moją ofiarę… a może przyśni mi się i trzecia „Miłość”… dla odmiany jasnooka i jasnowłosa… bo Kasja krucze włosy i ciemne oczy miała… jak to w jej rodzie bywało, było i pewnie nadal jest i będzie


                                                                Twój ... ?!


Dedykowane [18 stycznia 2023 r]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz