Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

24 stycznia 2023

Rozmowa z Przyjacielem mym...

 

"Podarunek…"


Chciałbym Ci kupić, podarować szczęście.

Za serca Twego dar, w szczerej podzięce.

Lecz skąd wziąć pieniądz, pusta ma kiesa,

Tylko ją stary "kwit dłużniczy" zaśmieca.


Chciałbym Ci dom dać, pałacyk malutki,

Lecz nie mam nawet, własnej psiej budki.

Rozbiłbym Nam namiot, na łące kwiecistej.

Cóż, i tę mi zabrano z żądzy zawistnej.


Dałbym Ci gwiazdy nieboskłonu srebrzyste,

I kwiat paproci, sypnął koniczyny czterolistne.

Może rybkę złotą, za sługę potężnego dżina,

Lecz gdzie mi słabemu, szukać lampy Alladyna.


Wena też gdzieś zbiegła, rymy się pogubiły.

Cóż ja teraz Ci powiem, one dla Ciebie były.

Co teraz mam Ci ofiarować, dać w Twe ręce?

Co w zamian za miłość mam dać w podzięce?


Jedynie serce kochające, duszę i marne ciało,

to mogę Ci powierzyć, choć to bardzo mało.

( gdzieś między 2009 a lutym 2011 r.)

***************************************

Witaj Przyjacielu Umiłowany!

Dawno nie rozmawialiśmy. Tak, wiem. To moja wina, jakoś zawsze czasu brakuje. Ale Ciebie również trudno zastać, do swobodnej rozmowy skłonić. Gania Cię nasz Ojciec Najwyższy po całym świecie. Ludzie tyle problemów mają, ktoś musi ich wspomóc. A On sam nie wszystkiemu podoła. Jedyną wyrękę ma w Tobie.

Chciałem z Tobą porozmawiać o kobiecie, jednej z cór Ewy. Już wiesz? Nic się przed Tobą nie ukryje. Tak, tak, o tej najcudowniejszej blondynce, z jedynymi niebieskimi oczami. Z tak przepięknym uśmiechem, że tylko zakochać się w niej. Lecz boję się, że Ją zranię. Bo kimże jestem. Wręcz staruchem, schorowanym już, z trzecim „garniturem” uzębienia. Mówisz, że nie całkiem schorowany. Że to dopiero objawy możliwe do szybkiego wyleczenia. Pewnie masz rację Przyjacielu Umiłowany. Dalej widzisz niż mój, syna Adamowego wzrok sięga. Lecz i inny mam problem. Dobrze wiesz, że ze mnie nędzarz. Z trudem wiążę koniec z końcem. Zwłaszcza teraz, gdy tyle problemów na głowę się zwaliło. Zaś Ona warta jest wszystkiego co najlepsze. Skąd na to wszystko mam wziąć? Wierzę Ci, to tylko chwilowe. Że znów na nogi stanę. Ty wiesz co mówisz. Lecz czy sił starczy? Chęci również zaczyna brakować. Który to już raz zaczynać wszystko od nowa muszę? Drugi? Nie, to już trzeci raz. Prócz Ciebie nikogo nie mam. Ludzie nie pomogą, prędzej kłodę pod nogi rzucą. Ich tylko strach przed piekłem, przy Tobie i Ojcu Naszym Najwyższym trzyma. Drażni ich, że potrafię z Tobą przysiąść przy drodze i szczerze porozmawiać o wszystkim i niczym. Ateistą mnie zwą, bo wolę na łące lub na polnym kamieniu z Tobą porozmawiać, niż w świątyniach kolana na ból narażać. Ufam Ci i Naszych rozmów się nie wyrzeknę. Dusza moja nie na sprzedaż. Lecz wróćmy do owej kobiety.

Ach, gdybym tylko mógł choć raz dotknąć Jej włosów, Jej dłoni. Usłyszeć Jej cudny głos, poczuć oddech na policzku. Nosiłbym Ją na rękach (choć sił już mało), obsypał wyszukanymi pieszczotami. Śmiejesz się, lecz oddałbym Jej serce, duszę i ciało swoje. I tutaj znowu jest problem. Bo jak mam Jej wytłumaczyć, że nie chcę Jej zawieść. Że boję się, iż nie stanę na wysokości zadania. Duitam niezbyt pomaga, a na pewno nie tak szybko. No i wiek swój mam. Pieszczot i czułości nie będę Jej skąpił. Ale z całkowitym zaspokojeniem to już mogę sobie nie poradzić. No i znów musiałbym się narazić Ojcu Naszemu, wszak to grzech. Ona męża i rodzinę ma. Ja też wolnym nie jestem. Znam powinność mężczyzny wobec kobiety. Nawet największa miłość, i największe pożądanie, nie może zniszczyć Jej życia. Nie może zranić Jej rodziny. Tak samo jak i swoich bliskich, i swojej rodziny na krzywdę narazić nie mogę. Agnieszka tylko mnie ma. Ciocia jej, choć przychylna jej osobie, to nie zajmie się Nią. Mówisz, że będzie miała w niej pomoc. Że mnie również wspomaga. Nic się przed Tobą nie ukryje, i wiesz co mówisz. Lecz czym innym jest wsparcie, czym innym zaś stała opieka. To również stoi pomiędzy mną, a lubą sercu memu kobietą, to com przyrzekł Agnieszce i Ojcu Naszemu Najwyższemu.

Czas chyba na zakończenie rozmowy. Że co? Że jeszcze coś skrywam? Jak Ty dobrze me serce i duszę znasz. Tak, Kasię i mnie nie tylko Miłość do Najwyższego połączyła. Nie tylko Miłość ludzka więzy nierozerwalne na Nas nałożyła. Lecz również wiedza, lub bardziej intuicja, że język religii nie dzieli. Nie dzieli lecz łączy, bo to język Miłości do Ojca i bliźnich, bez względu na ich język modlitwy. I Ona również tę intuicję posiada, ujrzałem to w Jej oczach. Fotografia tego ukryć nie zdołała. Pierwszy raz, od tylu tylu lat spotkałem kogoś takiego. Kobietę mogącą dorównać Kasi. Nie, nie będę ich porównywał. Obie tak inne, a jednak tak identyczne. Żadne porównania nie oddadzą ich piękna, tak ciała jak i duszy. A tylko skrzywdzić jedną z nich, lub obie, by mogły. Boję się jednak, czy luba ma zdoła odkryć w sobie tę tajemnicę. Czy ludzie wokół Niej na to pozwolą. Tak wielu ludzi jeszcze używa religii jako języka nienawiści i zniszczenia. Masz rację, dwukrotnie już Ojciec Nasz drogi Nasze skrzyżował. Zostawię więc i tym razem tę sprawę Jego Opatrzności. Może i trzeci raz drogi Nasze skrzyżuje. Może z lubym memu sercu skutkiem. Pójdę więc i Jemu się pokłonić, choć oboje wiemy, że lubi Nas podsłuchiwać. Dlatego Nasze rozmowy traktuję również jak rozmowy z Nim. Jakoś w Jego świątyni, a tylko jedna poświęcona Jemu i Jego Opatrzności, w pobliżu jest. Jakoś tam nie potrafię być tak otwarty. I dobrze wiesz, że nie za sprawą strachu. Bo jakiż byłby ze mnie syn, gdybym miał się bać Miłości Ojca swego. Lecz atencja należna Mu, pomagać mi nie pomaga.

Czy pozwolisz mi już odejść, Przyjacielu Najukochańszy? Tak, odwiedzę i dom Twojej Matki. Lecz nie dziś i nie jutro. Luty dość długi. A i żalu do Niej, choć tyle lat minęło, me serce i dusza pozbyć się nie umie. O wiersz pytasz? Właśnie wiersz. Nie dla Niej był pisany, sam to wiesz. Zawiera jednak to wszystko, co chciałbym Jej powiedzieć. Nie umiem go jednak wysłać. Ty jeden, Przyjacielu Miły, potrafisz znaleźć sposób by go Jej wskazać. Może go przeczyta, może i zrozumie.


Do usłyszenia Przyjacielu Jedyny, w Tobie tylko zrozumienie mam.


©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz