Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

17 stycznia 2023

Małżeńska przysięga…

 

za otwartym oknem przycichały odgłosy placu Powstańców Warszawy. Warszawa szykowała się do nocy. Raczej gwarnej, lecz jakże inaczej niż w dzień. Siedział na łóżku, w pokoju w którym już kiedyś bywał. To była namiastka ich wspólnego domu, azyl ich miłości… I choć to było jakieś półtora roku temu, to zda się wieki minęły…


********************


jak zwykle przyszedł pierwszy. Normalka, z Mokotowa miał bliżej, niż Kasia z Sulejówka gdzie wynajmowała pokój z daleką kuzynką. Za to na uczelni w Rembertowie zawsze była pierwsza. 

Ściągnął kurtkę, do lodówki włożył wino. Kasia nie lubiła alkoholu, zawsze też pilnowała by nie wypił więcej niż jednego, góra dwa drinki. Nie przeszkadzało mu to. Jako DDA nawet wolał unikać alkoholu. No, ale dzisiaj? Skoro ma poznać jej kuzynkę, z jej chłopakiem, to chyba kieliszek Miodu Pitnego nie zaszkodzi. Wczoraj był w Sawie, po zaopatrzenie kompanijnej kawiarenki, i po cichu załatwił jedną butelkę. 

Trochę był zdenerwowany. Kasia, od jakiś dwóch tygodni zachowywała się trochę dziwnie. Ta zawsze radosna i swobodna dziewczyna nagle spoważniała, wyciszyła się. Widać, że dręczy ją jakiś problem. No i ten wczorajszy poranny telefon. Nigdy nie dzwoniła do niego na kompanię. A tu nawet nie prośba, lecz żądanie by był właśnie dzisiaj. Jakby zależało od tego czyjeś życie… ich życie...


********************

na korytarzu usłyszał jakiś ruch. Otworzyły się drzwi i w progu stanęła Kasia. Podszedł do niej i pocałował. Odpowiedziała zdawkowo, jakby myślami była wciąż gdzieś indziej. Widać było, że nad czymś się mocno zastanawia. Niby pewna, a jednak pełna wątpliwości wobec tego co robi. Pomógł się jej rozebrać… milcząc usiadła na łóżku.

Napijesz się wody?” - spytał. „Tak” – padła zdawkowa odpowiedź. Podchodził do stolika, gdy usłyszał pytanie, szybkie jak strzał z broni…

„… czy Ty pojmiesz mnie za żonę?… Zaskoczony odwrócił się w jej stronę… „Cooo?…” Powtórzyła wolno i dobitnie… „… czy chcesz pojąć mnie za żonę?…

Oczywiście, Kasiu… choćby jutro…”. Już dawno postanowił, „ta albo żadna”.

Nie… nie jutro…” - w jej głosie usłyszał determinację - „… nie jutro… dzisiaj… dzisiaj, tu i teraz…”. Podszedł bliżej, spojrzał jej w ciemne oczy i półszeptem odrzekł - „Tak, chcę pojąć Cię za żonę… nawet dzisiaj… nawet tu i teraz…”. Odpowiedziała delikatnym pocałunkiem… i lekkim krokiem, jakby pozbyła się jakiegoś ciężaru, wyszła z pokoju…


********************


kwadrans później wróciła. Wraz z nią do pokoju wkroczyła para młodych ludzi.

„To jest Timur… Studiuje w Medynie…” - Kasia, z lekką atencją, przedstawiła mężczyznę - „A to jest Asia… jego narzeczona…” - rzekła, tym samym kończąc prezentację. „Witaj Joanno…” - dziewczyna przerwała mu… Nie, nie Joanna… tylko Asia…”. W tym momencie podszedł mężczyzna i ujął go za ramię. „Zostawmy je same, muszą wszystko przygotować... Chodź, napijemy się kawy… i porozmawiamy…”. 

Dziewczyny popatrzały na siebie z pewną ulgą, oni zaś wyszli. Idąc wspólnie do kawiarni próbował podtrzymać konwersację „A więc jesteś Timur… ten od Timura i jego drużyny?…” - próbował zażartować - „… a ja jestem…”. Gromki śmiech Timura przerwał mu w pół zdania. „Taaak, znam tę lekturę. Jak każdy Polak naszego pokolenia…” - słowo Polak starannie podkreślił… 

„… i wiem kim jesteś. Kasia dużo o Tobie pisała... Jestem tutaj na jej prośbę... dziwną prośbę...". Resztę rozmowy, już bardziej swobodnej i życzliwej, odbyli przy kawie… Timur dużo pytał o niego, o jego rodzinę, jego poglądy na świat i kobiety

Gdy mieli już wracać Timur nagle spoważniał. Spojrzał uważnie w jego oczy - "Wiesz, przyszedłem tutaj bardziej z ciekawości… ale chyba nie będę żałował. Wygląda, że Kasia się nie myli, wyglądasz na UCZCIWEGO mężczyznę… dla niej to bardzo ważne, tak jak i dla NAS wszystkich… NIE ZAWIEDZIESZ JEJ, prawda?...”.


********************


w niecałą godzinę później byli z powrotem. W pokoju niewiele się zmieniło. Tylko na stoliku były chleb, sól i woda, no i leżała chusteczka skrywająca jakąś tajemnicę. Obok leżała książka, chyba po arabsku. „Timur przyniósł…” - wyjaśniła Asia, widząc jego pytający wzrok. "Przecież Kasia jest niewierząca"  - powiedział. Asia spojrzała na niego - "Nie dzisiaj... nie dzisiaj..."

Na podłodze leżał kożuszek Kasi. Pod oknem stała Kasia, wykąpana i pachnąca jakimiś perfumami… chyba kwiatowo-korzennymi. Sama Kasia miała sukienkę do pół uda, z długim rękawem. Pod spodem zaś spodnie. Na głowie chustę zakrywającą włosy. Trochę dziwnie wyglądała, nigdy jej w takim stroju nie widział. Ale nadal wyglądała ślicznie… zresztą, dla niego Kasia zawsze była prześliczna...


********************


Timur podprowadził go do leżącego na podłodze kożuszka. Odruchowo chciał go podnieść. 

„Zostaw…” - powstrzymał go Timur - „Ściągnij buty… stań na nim…” - odruchowo wykonał polecenia. Chwilę później Kasia stanęła obok niego, przyprowadzona przez Asię. 

„Podajcie sobie prawe dłonie…” - powiedział Timur - „… nie, nie tak… kciuk do kciuka…”. Resztę pamięta jak przez mgłę. Tylko w pamięci utkwiły mu jego własne słowa, powtarzane za Timurem…

Ja, ………... , biorę Ciebie Kasiu za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci… „ - skąd on zna ten katolicki tekst, choć trochę zmieniony. Sam nie pamiętał go dobrze, choć zdawał maturę kościelną z religii. I skąd te obrączki? Takie same przymierzali nie dawno z Kasią na Targowej, tanie podróbki zza wschodniej granicy. Przecież ich wtedy nie kupili - „…Kasiu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca Najwyższego.” 

I słowa Kasi, jakże inne a mówiące to samo… „Oświadczam, iż zawieram związek małżeński z…………………. i przyrzekam Ci wierność, prawdomówność. Oświadczam, iż będę troskliwą, kochającą żoną, będę troszczyć się o Ciebie przez całe nasze życie.”


********************


resztę wieczoru spędzili przy kawie i słodkościach… na rozmowach poważnych i zabawnych. Kasia obsługiwała wszystkich. Pierwszy raz jadł nieduże gołąbki z baraniny, no i coś co przypominało faworki (przynajmniej w smaku) polane miodem i płatkami migdałów. Chciał jej pomagać lecz Asia go powstrzymała - „Zostaw... od dzisiaj Kasia jest gospodynią Waszego Domu…”. 

Rozstali się koło dwudziestej. Jeszcze w progu, szeptem Kasia się umawiała - „jutro Aisha… bądźcie jutro koło jedenastej…”. Ciekawe dlaczego tak zwróciła się do swojej kuzynki… Po chwili podeszła do niego. Objął ją i przytulił - „i co dalej, moja Królowo?….” 

Podniosła głowę i uważnie spojrzała w jego oczy. „Wiesz, Kaderlem…” - znał już wcześniej ten zwrot - „… Przysięgnij mi jeszcze jedno” – i zaczęła mu szeptać coś do ucha. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w zawstydzone oczy. 

Zaczął powtarzać, z całą powagą – nigdy nie zbliżę się Cię po alkoholu, lecz zawsze z miłością i bez obawy o następstwa naszego zbliżenia… - chciał dodać coś od siebie - „… i zawsze będę żył uczciwie, by moja Królowa…” - zamknęła mu usta dłonią - „… by twoja Królowa i Niewolnica nigdy nie wstydziła się być twoją Hurysą” – dokończyła za niego - „… przysięgasz?…”. Uwolnił usta z jej dłoni – „Tak, przysięgam…”

Tej nocy zaczęli nowe życie, a wraz z nimi ktoś jeszcze…


********************


rano Kasia szybko posprzątał, zaścieliła łóżko. Tylko prześcieradło dyskretnie wyniosła do brudnika w łazience. Uśmiechnął się, ale udał że nic nie widział… Koło jedenastej przyszli Timur i Asia. Przy powitaniu Asia coś szepnęła Kasi na ucho. Kasia spłoniła się i wskazała oczami na łazienkę. Timur spędził dość długą chwilę w łazience. Wyszedł z uśmiechem, czymś wyraźnie usatysfakcjonowany. „To co… - spytał - „… idziemy na Starówkę. Dzień taki śliczny”.


********************

17 lutego… dzień jego urodzin… i śmierci zarazem. Dwa tygodnie temu Kasia pojechała do rodziców. Miała trudne zadanie, przekonać rodziców by pozwolili na oficjalny ślub. Przekonać ich, że nie została zhańbiona. Choć po kryjomu, to przecież została zaślubiona, ma męża. W drodze powrotnej miała pojechać służbowo do Szczecina, odebrać jakąś przesyłkę. Trochę się martwił, powinna już być w Warszawie kilka dni temu. Powinna się była odezwać do niego. 

Tego dnia wezwano go do telefonu, dzwoniła Asia. Jej słowa powaliły go na kolana… tydzień wcześniej znaleziono Kasię, jej ciało, koło dworca w Stargardzie. Zgodnie ze zwyczajem pochowano ją jak najszybciej - „… wśród jej przodków…”. Wiedział co to znaczy. Będzie sama, za wschodnią granicą. Sama, z jakże znajomym, lecz już nieprzynależnym jej nazwiskiem na steli…


********************


tamtego dnia skończyło się jego życie. Żył jak automat, nic tylko obowiązki. I szukanie, sam nie wiedział czego… może śmierci?… a może tylko zapomnienia?… lecz nie znalazł. 

Dziś przyszedł tutaj, na miejsce swego największego szczęścia. Przyszedł by to wszystko zakończyć. Podniósł do skroni rękę z bronią gdy za drzwiami usłyszał jakiś hałas… jakiś przytłumiony drzwiami głos mówiący - „… musisz żyć... żyć uczciwie…” . 

Ręka opadła, po chwili odłożył na szafkę służbową broń… policzki spłynęły łzami, i zaczął powtarzać, niczym zaklęcie lub surę, tamte słowa - „… nigdy po alkoholu… zawsze z miłością i bez obaw… zawsze uczciwie…”. Głowa opadła na pościel. 

Nim zasnął złożył jeszcze jedną przysięgę - „… jeszcze się odnajdziemy, Hasiyo, żono moja… i nie będziesz musiała się wstydzić tego, że moja Królowa i Niewolnic będzieże będziesz moją Hurysą...”



* To opowiadanie chodziło za mną jakieś 40 lat, a może tylko 30? W końcu się skrystalizowało. Akcja dzieje się gdzieś pomiędzy listopadem 1980, a czerwcem 1982 roku. I uprzedzam, to tylko opowiadanie... nic więcej...  


©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz