… na pewnym portalu, który dość regularnie odwiedzam, pojawiły się ostatnio dwa wpisy. Pierwszy to felieton, drugi to opowiadanie. Przy obu potoczył się dość krótki, lecz ciekawy moim zdaniem, dialog. Tutaj pozwolę sobie przytoczyć część dialogu dotyczącego opowiadania…
»Dlatego, nad samo życie, ważniejszym był kult śmierci, jako tego, co nieuniknione i względem czego każdy człowiek posiada zobowiązanie świadomego stawienia się przed obliczem Wielkich Rodziców.«
… to byłoby zbyt proste, kolego/koleżanko. Żadna kultura, żadne wierzenia nie powinny, a nawet nie mogą się opierać o „kult śmierci”, zwłaszcza o kult „dobrowolnej śmierci” [samobójstwa, czy jakiejkolwiek formy eutanazji]. Prowadzi to bowiem do szeregu nagminnych samobójstw, sprzecznych z interesem tak świata materialnego, jaki i świata duchowego, mistycznego. To raczej, a wręcz na pewno jest „kult zadaniowości” [powierzonych Nam zadań na ziemi]. Rodzisz się z pewnym zadaniem, jakie masz do wykonania na ziemi. Zadania, którego sam nie jesteś do końca pewien, a nawet jest ci [to zadanie] całkowicie nieznane. Śmierć, jako naturalne zakończenie powierzonego zadania, przychodzi wtedy, gdy „władcy” świata duchowego uznają, że swoje zadanie wykonałeś. Czasami sama śmierć, w odpowiednich warunkach, w odpowiednim czasie i w określony sposób, jest tym zadaniem. A samodzielny wybór momentu śmierci? Ten dotyczy tylko dwóch przypadków. Pierwszy, gdy nadejdzie moment, w którym poczujesz, że twoje zadanie dobiegło końca, że czas zostawić miejsce następnym. Drugi, gdy stchórzysz przed zadaniem. Stchórzysz, bo nie czujesz się na siłach. Albo ze strachu przed konsekwencjami tego zadania, takimi jak ból, cierpienie, poświęcenie, itp. Nie zawsze jest to związane ze złymi stronami życia, przeżycie np. wielkiej Miłości, jako przykład dla innych, też może być tym zadaniem. Zadaniem może być również ciche i skromne przejście przez „drogę życia”…
… nagroda i kara, owszem, też występuje. Nagrodą jest zdobyta wiedza umożliwiająca awans na kolejny stopień rozwoju świadomości, awans na kolejny stopień bytu, w drodze do całkowitego zespolenia z pierwotną siłą, mocą, „istotą bytu”. Karą zaś, tak jak w szkole, brak „promocji” i konieczność następnego zadania, na tym samym „poziomie”… Kara „zapomnienia”, wymazania wiedzy i degradacji? Być może, jednak trudno sobie wyobrazić, za jakie to mogłoby być przewinienia…
[…]
»w przypadku kultu śmierci, jak również dobrowolnego opuszczenia
ciała trochę czerpałem z inspiracje z
mahasamadhi, gdzie przebiega to rzekomo w sposób inny, niż znana w
naszej kulturze jedyna forma w postaci samobójstwa« [...]
... jednak nie unaoczniłeś tego, nie rozwinąłeś na tyle, by zapobiec domniemaniu (a jacyś idioci zawsze się znajdą), że ten "kult śmierci" nie jest "kultem samounicestwienia". Tego typu opowiadania, mogące być wzięte za prawdę i mieć wpływ na niektórych ludzi, muszą być dopracowane i pod tym względem. Kiedyś w USA była fala śmierci, w sumie samobójczych, związana z opowiadaniami (bardziej z popularnością komiksów) o super bohaterach. Do tej pory zdarzają się wypadki, że ktoś za bardzo wczuje się w rolę super bohatera, choć już nikt nie próbuje latać, skacząc z dachu wieżowca...wbrew pozorom, odpowiedzialność twórcy może być ogromna... pomimo to, moje gratulacje za te dwa opowiadania…
[…] »lubię takie wpisy, bardzo fajnie się to czyta, nawet pomimo bzdur o duchowości, jakby była czymkolwiek mierzalnym, pomijając niemożność falsyfikacji z oczywistych względów« [...]
... właśnie o ten brak falsyfikacji tutaj chodzi. Wiadomo, że jakaś „siła napędzająca” ten świat istnieje. Brak możliwości jej falsyfikacji ma tutaj zaletę, gdyż nie czyni z niej „pewności” co do właściwości, charakteru, etc. Zapobiega to próbom „zawłaszczenia” jej przez człowieka. Czy jest to siła „inteligentna” potrafiąca zmieniać los, wpływać na losy świata i człowieka? Raczej, a może na pewno, nie. Ale nieuchronna w swym działaniu, niebacząca na błędy i zasługi. Właśnie w tym kontekście, wiara w istnienie „świętości” i bóstwa [niespersonifikowanego], wiara może na wyrost i mało uzasadniona, jest wiarą egalitarną, niepreferującą i niedegradującą nikogo. Człowiek czasami potrzebuje trochę strachu oraz poczucia wdzięczności za jakieś łaski, pewnej wyjątkowości i w tej sferze życia, lecz to już indywidualna sprawa każdego…
… natomiast każda personifikacja tej „duchowości” prowadzi do pojawienia się grupy osób (kleru) „pasożytujących” na tej personifikacji. Pojawiają się religie elitarne, a wraz z nimi spory prowadzące do wszystkiego złego, co z nimi jest związane. Pojawiają się żądza władzy i bogactwa, nienawiść i pogarda, pojawiają się wojny krzyżowe, konkwisty, stosy, etc…
Komentarz autora:
… każdy z Nas wierzy w jakąś formę siły nadprzyrodzonej, która napędza ten świat. Nawet Ci, którzy wierzą wyłącznie w „Naturę”, wszak natura to właśnie „siła życia”, trwającego nie przerwanie od „zawsze”. Była przed człowiekiem, będzie, gdy człowiek przeminie. To jej „nieśmiertelność”. Czy personifikacja tej „świętości”, tego „bóstwa” jest groźna? Oczywiście, proszę tylko spojrzeć do historii świata, ile krzywd wyrządziła ludzkości i Naszej planecie. Ile kultur i cywilizacji, ile gatunków flory i fauny, zostało eksterminowane przez człowieka. To pod jej [personifikacji] wpływem ludzkość czuje się panem tego świata. Nie gospodarzem, jak dozorca, lecz jej właścicielem. Wadą właściciela jest to, że jak mu coś przeszkadza, to bez wahania to usuwa, nawet nie zastanawiając się nad skutkami swej decyzji. Dozorca, nim podejmie taką decyzję, sto razy się zastanowi. Poszuka innej drogi. Wie, że to nie jego własność, żę będzie musiał odpowiedzieć przed „właścicielem”. I nieważne czy to będzie „Bóg”, czy sama natura, odpowiedzialność poniesie…
… personifikacja niesie również inne zagrożenia. To ona leży u podstaw poglądów religijnych, na bazie której powstają Hamas, ISIS, etc. To jej [personifikacji] dziełem był 11 września 2001 roku, jej dziełem jest obecna sytuacja w Strefie Gazy, w Izraelu… takich „dzieł” zajdziecie więcej, w doniesieniach medialnych. Wszędzie tam gdzie jest fanatyzm i terroryzm. W świecie chrześcijańskim również. Nawiązuję tutaj do „trynidarzy” (proszę nie mylić z „trynitarzami”). Ruch który chce powroty religii i świata z okresu Soboru Trydenckiego (XVI wiek). To ich marzenie o ponownym ustanowieniu Królestwa Jerozolimy (rękami Palestyńczyków) jest dla mnie szokujące…
[ tenetetraditiones.blogspot. (2023.10) Oświadczenie ws. sytuacji na bliskim wsch. ]
… i na koniec odniesienie do Dekalogu, do jego II Przykazania [ST-Wj. 20; 1-21]. Czy aby wystarczy nie tworzyć samych obrazów, posągów, pism, etc. by nie łamać tego przykazania? Czyż artysta, nim stworzy swoje dzieło, nie musi wpierw przywołać je w swoich myślach, w swojej wyobraźni. To tam powstają jego dzieła. Obraz, rzeźba, książka, etc. to już uwidocznienie jego dzieła, jego myśli i wizji. Tak więc moim zdaniem, II Przykazanie dotyczy zakazu jakiejkolwiek personifikacji tego, co człowiek jest skłonny uznać za „Boga”. W Polsce, w polskim katechizmie jest jedno krótkie przykazanie, nauczane młodzieży w czasie katechizacji…
… » nie będziesz grzeszył myślą, mową ani uczynkiem «...
~ Irracja, 24 listopada AD 2023 ~
@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz