03 lipca a.d. 2023.
… nerwy zaczęły się powoli uspokajać. Godzinę temu, ze złości o mało co nie rozbił telefonu. A zapowiadał się raczej nudny dzień. Z rana był odblokować kartę. Nic nie wskórał, trzeba będzie dzwonić do centrali, do Gdyni. Ale to jutro, o ile będzie miał czas, bo dały o sobie znać wczorajsze wieczorne wydarzenia. A w zasadzie ich dalszy ciąg…
… po powrocie z miasta poszedł na krótki spacer z psem. Później gotowanie obiadu i komputer. To już raczej rutyna, gdy nic więcej nie wymagało jego uwagi. Aha, był telefon z MOPS-u, w sprawie wczorajszego „żartu” Agnieszki. Uzgodnił kto i w jakiej formie zgłosi to w Sądzie Rodzinnym i prokuraturze. Oczywiście musiał on sam, w końcu był jej kuratorem i opiekunem prawnym. Wkurzało go czasami ludzkie podejście do całej sprawy opieki nad Agnieszką. Jak było dobrze, to każdy się wtrącał, doradzał i wtrącał swoje „trzy grosze”. Jak było źle, to zostawał sam z problemem, wszyscy nagle mieli coś ważnego do załatwienia. A on czuł, że to nie koniec sprawy. I miał rację…
… na służbę dotarł na 17:00, zresztą jak zwykle. I jak zwykle, przejął posterunek i rozpoczął swoje obowiązki. Wszystko szło rutynowo, wzorcowo niczym w podręczniku. Odprawił kilka samochodów, wykonał kilka telefonów. Normalka, jak na każdej służbie. Wydawało się, iż do 5:00 rano nic nie zakłóci mu tej idylli. Taaak, wydawało się…
… dźwięk telefonu zmusił go do powrotu na dyżurkę. Sięgnął po telefon.
- Ki czort. Początek numeru wskazywał na połączenie z Policji. Przez te wszystkie lata nauczył się już rozpoznawać ich numery telefoniczne.
- Słucham… przedstawił się.
- Starszy aspirant Robert M. Pan jest opiekunem prawnym pani Agnieszki W. - Głos był stanowczy, lecz przyjemny.
- Tak, zgadza się. Kuratorem i opiekunem prawnym. A co znowu nawywijała? - Spytał. Skóra na karku mu ścierpła od domysłów.
- Zgłosiła się do nas z prośbą o zapewnienie noclegu. Nie ma gdzie się udać i grozi, że zrobi sobie krzywdę. Czy zaopiekuje się pan nią? - Po wczorajszej akcji spodziewał się czegoś takiego. Zaskoczył go jednak krótki czas, jaki upłynął. Liczył, że minie jednak kilku dni. Agnieszka musiała być w bardzo złym stanie, skoro już dziś, i to sama, zgłosiła się na Komisariacie.
- Jest problem. Mam dziś i jutro dwunastogodzinne służby. Nie mogę jej samej zostawić w mieszkaniu. Tym bardziej, iż są tam dokumenty i akta sądowe. Sam pan rozumie. - przedstawił pokrótce sytuację.
- Mogę dać numer kontaktowy do jej ciotki, siostry matki. Może zgodzi się ją przyjąć na dwa dni. Później sam się zajmę Agnieszką.
- Sądzi pan, że ją przyjmą? - spytał aspirant – Jak pamiętam, wczoraj była interwencja w sprawie podjęcia próby samobójczej. - teraz uświadomił sobie, że to ten sam dyżurny Komisariatu, któremu wczoraj sam zgłaszał podejrzenie próby samobójczej Agnieszki.
- Tak, wiem, sam zgłaszałem – odpowiedział – Najlepiej byłoby ją umieścić w ośrodku psychiatrycznym, na kilkudniowa obserwację. - zasugerował.
- Prawdę mówiąc, tak powinniśmy postąpić – odrzekł oficer dyżurny – Jest karetka i lekarz. Zobaczymy co on powie. Zgodę na umieszczenie jej w ośrodku to pan wyrazi? - spytał aspirant. Chwilę jeszcze porozmawiali. Wyjaśnił aspirantowi jej status prawny, podał numer telefonu do jej rodziny. Po zakończeniu rozmowy rzucił telefon na biurko. Ten, ślizgając się po blacie, chciał wlecieć między kaloryfer. W ostatnim momencie pochwycił telefon. Chwilę pomyślał i wybrał numer telefonu do ciotki Agnieszki. Po chwili wyjaśniał jej przebieg wydarzeń tego wieczoru.
- Teraz tylko czekać na decyzję lekarza i Policji – pomyślał i zaczął robić sobie kawę…
… po jakieś pół godzinie zadzwonił ponownie telefon. Tym razem to była dyżurna z ośrodka psychiatrycznego. Umówił się na rano, na spotkanie z lekarzem dyżurnym. Będzie musiał podpisać dokumenty, pozwolenie na hospitalizację. Pewnie lekarz będzie miał jakieś pytania. No i trzeba ustalić czas obserwacji i jej zakres. Czeka go jutro pracowity dzień...
©
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz