4 lipca A.D. 2023
- Proszę pana… proszę pana, nic panu nie jest? - dość natarczywy, lecz nie nachalny głos zaczął dochodzić do jego umysłu. Obudził się.
- Nie, nic mi nie jest… - otworzył oczy i jeszcze niezbyt przytomny rozejrzał się dookoła.
- To ostatni przystanek… pewnie zajechał pan za daleko. - kierowca uważnie przyglądał się mu, jakby nie dowierzał w jego samopoczucie.
- Aaa, nie. W sam raz tutaj mieszkam… dziękuję i do widzenia. - wstał, wziął torbę i wysiadł. Spojrzał na zegarek, było już po dziewiątej rano. Od trzech godzin powinien być już w domu i spać. Dwunastogodzinny, całonocny dyżur dał mu się we znaki. Ruszył w stronę bloku w którym mieszkał…
… godzinę później wychodził spod prysznica. W międzyczasie był na spacerze z psem. Żal mu go, ostatnio nie ma dla niego dużo czasu. Zrobił również sobie kawę i jakąś kanapkę. Teraz, ubierając pidżamę, myślał o Agnieszce. To z jej powodu był dziś tak późno w domu. Zaraz po pracy musiał jechać ośrodka psychiatrycznego i pozałatwiać wszystkie formalności związane z jej przyjęciem. Był jej kuratorem i opiekunem prawnym, bez jego zgody nie mogli jej przyjąć i leczyć. Boże, co ta dziewczyna musiała przechodzić, jaką traumę i ból. „Olszówka” była dla niej czymś gorszym niż piekło. Gdy ją poznał, szybciej była skłonna targnąć się na swoje zdrowie, niż na pobyt na „Olszówce”. A wczoraj sama przyszła na komisariat Policji, choć dobrze wiedziała, że skierują ją właśnie tam. A wszystko przez parę pasożytów, całe życie żyjących kosztem innych. W ciągu kilku miesięcy zniszczyli całe 15 lat ciężkiej pracy. Pracy specjalistów, rodziny Agnieszki, jego. A zwłaszcza samej Agnieszki. Przecież tak ciężko pracowała nad sobą, by być normalnym członkiem społeczeństwa. By prawo i ludzie dali jej szansę życia, jakim żył każdy inny. Gdyby teraz dorwał tamtych ludzi, z zima krwią podciąłby im gardło…
… w łóżku przewracał się z boku na bok. Nie mógł zasnąć, od myśli o Agnieszce przeszedł do tej drugiej. Nie potrafił zapomnieć, nie potrafił o niej nie myśleć. Była… nie, nie, jest spełnieniem wszystkich jego marzeń i pragnień. Kimś wyczekiwanym od wielu, wielu lat. I nagle, nie wie sam dlaczego, wszystko wzięło w łeb. I to za sprawą tych którzy kiedyś go tak bardzo skrzywdzili. Skrzywdzili i przez następne pięćdziesiąt lat stale stawali na jego drodze i niszczyli wszystko co otrzymywał od losu i opatrzności. Wszystko co dostał lub sam wypracował. W końcu to ich nauki i hipokryzja ukształtował tych wszystkich, którzy niszczyli mu życie. Łącznie z mordercami Kasi. Tak, w tym roku minie pół wieku od tamtego lata… od obozu Oazowego w Trybszu nad Białką…
… obudził się z uczuciem, że o czymś zapomniał, czegoś nie zrobił. I rzeczywiście, zapomniał nastawić budzik. Miał wstać o 14:00. ponad godzinę temu. Wyskoczył z łóżka jak oparzony. Ziemniaki na gaz, nim się ugotują zrobi toaletę. No i krótki spacer z psem. Sorry Nellunia, dziś tylko dziesięć minut, abyś tylko wytrzymała do rana. Mięso miał od wczoraj, więc do mikrofali na 3 minuty. Do tego ogórki konserwowe, na sos nie starczy już czasu. Jeszcze spakować kanapki, szybko ubrał służbowy mundur. Aha, jeszcze notepad, do rana musi napisać zawiadomienia do Sądu Rodzinnego, prokuratury i MOPS-u. Ostatnie wydarzenia związane z Agnieszką dodały mu zajęć. No cóż, przynajmniej cała sprawa nabiera tempa i jest szansa na szybkie zakończenie. A przyda się, choćby ze względu na stan zdrowia Agnieszki. Jeszcze klucze, zamknąć drzwi (sprawdził, zamknięte), i na autobus. Z biedą zdążył na 17:00 do pracy…
©
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz