Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

06 lipca 2023

Codziennik… 004

 

05 lipca A.D. 2023

z zamyślenia wyrwał go sygnał mikrofalówki. Godzinę temu wstał, kwadrans temu wrócił ze spaceru z psem. To tylko pół godziny, ale zawsze to coś, Nella była zadowolona. Poszedł do kuchni i wyciągną danie z mikrofali. To ostatnia porcja z przygotowanych trzy dni temu. Zawsze gotował na trzy, cztery dni, oszczędzało to czas. Porcjował i w pojemnikach chował do lodówki. Wystarczyło wyjąć, wyłożyć na talerz i odgrzać w mikrofalówce…

po obiedzie przepłukał talerz i sztućce, włożył do zmywarki. Zaczął się przygotowywać do wyjścia. Był umówiony z lekarzem prowadzącym Agnieszkę. Miał być na 15:00, miał ponad godzinę czasu by dojechać. Wrócił myślami do zeszłej nocy. Ruch był mały, od 23:00 praktycznie żaden. Wyciągnął notepada, rozłożył na biurku i uruchomił. Miał przed sobą pięć godzin czasu, by napisać pisma z informacjami o zajściach ostatnich dni. Prokuratura, Sąd Rodzinny, MOPS, powinien zdążyć do rana.

- Taaak, łatwo powiedzieć... – pomyślał - … tylko co napisać, jak to ująć. Myśli kłębiły mu się w głowie, dziesiątki pomysłów, i żaden nie wydawał się poprawny. Całe zdarzenie wytrąciło go z równowagi. To jedna z wad bycia „nadaktywnym mentalnie”. Nadmiar myśli powodował zastój, marazm myślowy. Przez dwie godziny napisał tylko mały fragment pisma do prokuratury. Nadaktywność mentalna miała również swoją zaletę. Często wystarczyła jedna, nawet nie skomplikowana myśl, by proces myślowy nagle ruszył, jak samochód wyścigowy. By z tej jednej myśli, kilku słów, wycisnąć wszystko jak z cytryny. Tak miał na maturze, w dwie godziny napisał tyle, co inni przez pięć godzin. Tylko czy dzisiaj też tak będzie? Nie zawsze przychodziła ta jedna, jedyna myśl przewodnia. W sumie napisał tylko to jedno pisma, gdy zaczęła się zbliżać czwarta nad ranem. Składał już notepada, i wtedy przyszło natchnienie. Zamiast pisać osobne pisma do każdej instytucji może postąpić inaczej. W ciągu piętnastu minut napisał dwa krótkie pisma wiodące, do każdego dołączy, w formie załącznika, pismo skierowane do prokuratury. Prosty i skuteczny sposób…

na miejscu był przed czasem. Poszedł do sekretariatu prosić by skontaktowano go z lekarzem prowadzącym leczenie Agnieszki.

- Dzień dobry, czy mógłbym się widzieć… - przerwano mu w pół zdania.

- Proszę zaczekać na korytarzu. Widzi pan, że prowadzę telefoniczną rozmowę służbową? - sekretarka stanowczo wyprosiła go z pomieszczenia. 

Wyszedł i usiadł na krześle. Po prawie dwudziestu minutach, już poddenerwowany wstał – Ileż można prowadzić rozmowę służbową? - pomyślał i poszedł szukać kogoś bardziej kompetentnego. Po następnych dziesięciu minutach już rozmawiał z osobą do której przyszedł…

- Dzień dobry… aaa, to pani? - przednim stała lekarka, z którą rozmawiał dzień wcześniej.

- Witam… i przepraszam, lecz wczoraj ordynator jeszcze nie wyznaczył lekarza prowadzącego. - młoda lekarka, nawet ładna blondynka, z uśmiechem próbowała się tłumaczyć - Zrobił to już po pana wyjściu.

- Nie szkodzi… - odparł – Chciałem się dowiedzieć o stan psychiki Agnieszki. Może pani ma jakieś pytania.

Rozmawiali z dobrych kilkanaście minut, może trochę dłużej. Stan zdrowia Agnieszki nie był najlepszy, raczej nawet tragiczny. Jedna wiadomość wzbudziła jego zainteresowanie, Agnieszka była pod wpływem alkoholu. I to dość znacznej ilości, a przecież nigdy wcześniej nie piła. Czasami trochę piwa, pół lampki wina. Wódki nigdy nie tykała, nawet w czasie jakichś uroczystości. Do czego ją ci ludzie doprowadzili…

do domu dotarł już po 17:00 wieczorem. Wziął psa na spacer, krótki bo nie miał głowy do zajmowania się Nellą, aby tylko załatwiła swoje potrzeby. Kolacji nie będzie jadł, zastąpi ją papierosami. Jak zwykle, gdy jakiś problem go gnębił, gdy musiał dużo przemyśleć. Odpalił lapka, sprawdził pocztę, portale i otworzył „writera”. Jednak musi poprawić tamte pisma, i zastanowić się nad aktem oskarżenia. Nakłanianie osoby niepełnosprawnej do alkoholizmu, doprowadzenie do myśli samobójczych, nawet do realnego zagrożenia taką próbą. To są już bardzo poważne zarzuty, nie może ich pozostawić bez reakcji…


©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz