Szukaj na tym blogu

Translate

Krótko o blogu

Ten blog powstał z połączenia dwóch innych - to impuls serca i duszy, jego wściekłości. Miałem zamiar go skasować, ale chyba się jeszcze przyda. Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział "Nie rób głupot z wściekłości, lepiej krzycz" Więc czasem będę krzyczał, właśnie tutaj.

********************************************************
Nie wiem kogo i dlaczego może zainteresować ta opowieść. Opowieść różna - czasem ciekawa, częściej nudna- czasem romantyczna, częściej głupia i prozaiczna - czasem szczęśliwa, częściej do bani, wręcz nieszczęśliwa - taka jak życie... moje... i większości Tych, którzy tu trafią... zajrzą i przejdą jak powiew nowej wiosny obok marnej kupki brudnego śniegu zimy... przebrzmiałej zimy.


Nie wiem, po co to piszę. Nie piszę ku uciesze gawiedzi, nie piszę ku żadnej przestrodze - ani współczesnych, ani potomnych ludzi. Piszę bo muszę, bo mam taką wewnętrzną potrzebę, bo chcę pisać, bo chcę ułożyć sobie własne myśli, a to jest najlepszy dla mnie sposób.


Piszę więc ten blog wyłącznie dla siebie. No, może jeszcze dla córki, Blusika i... mojej kochanej Agnieszki, a zwłaszcza... BOŻENKI - ISKIERKI. Tylko im to dedukuję...
https://www.cytaty.info/autor/irracja.htm

08 lipca 2023

Codziennik… 005

 

06 lipca A.D. 2023

wrócił do domu w przedziwnym nastroju. Taka mieszanka wycofania, rozżalenia i gniewu. A miało być tak dobrze, miał zaplanowany cały dzień. Pomieszała mu go głupia pomyłka, pomyłka i pośpiech. Już w autobusie spostrzegł, że w pośpiechu wziął nie ten pen-drajw co trzeba. Przygotowane do wydruku pisma zostały w domu.

- Tylko spokojnie... tylko spokojnie… - pomyślał. Do domu już nie warto było wracać, tak czy tak nie załatwi dzisiaj wszystkiego, co planował. Zadzwonił do siostry, po krótkiej rozmowie postanowił pojechać do niej, do pracy. Przynajmniej nie będzie musiał jechać do niej, po południu, do domu. Planowana dłuższa rozmowa może poczekać...

od siostry pojechał do banku, wybrać trochę gotówki. Zajęło mu to trochę czasu, spojrzał na zegarek. Od pewnego czasu znów zaczął go nosić, było łatwiej i szybciej niż stale wyciągać telefon. Było po dziesiątej, w sam raz, by zdążyć na komisję lekarską. Starając się o rentę, był przekonany, iż wystarczy tylko jedna komisja, to kwalifikacyjna. Niestety, w jego przypadku zdecydowano o spotkaniu z lekarzem specjalistą, z dziedziny psychiatrii. Nie potrzebnie załączył wszystkie dokumenty za całe czterdzieści lat. Wystarczyłyby tylko te z ostatnich dziesięciu. No cóż, trudno. Na miejscu był dziesięć minut przed czasem. Wystarczająco dużo czasu, by zajrzeć do rejestracji, przed stawieniem się w gabinecie lekarza…

- … proszę usiąść. Wie pan, interesują mnie wydarzenia sprzed 40 lat… - po krótkich uprzejmościach, lekarz przeszedł do konkretów. I od razu zaskoczył go, nie spodziewał się poruszania tego, jakże bolesnego tematu. W ciągu półgodzinnej rozmowy „przeorał” prawie całe jego życie. Ale sam do tego doprowadził, zachciało mu się renty inwalidzkiej. Zresztą musiał, życie go do tego zmusiło. Nie dość, że już sam miał dość tej wegetacji, to jeszcze była La Petitefeu, jego ostatnia miłość życia. Lecz to inna „bajka”. Z gabinetu wyszedł zmęczony i rozdrażniony psychicznie. Zatęsknił za spokojem i wyciszeniem.

- Taaak, teraz do domu… jak najszybciej do domu… Szybkim krokiem ruszył w stronę przystanku autobusowego…

nie było mu jednak dane odpocząć. Po trochę dłuższym spacerze z psem, wziął się za przygotowywanie posiłku. Wyjął wszystko z lodówki, obrał ziemniaki i postawił je na gazie. Ledwo zasiadł w fotelu, zadzwonił telefon, podniósł się i odebrał.

- Jesteś teraz w domu? - W telefonie odezwał się głos ciotki Agnieszki. Widać nie było w pobliżu jej nikogo, skoro pozwoliła sobie na taką bezpośredniość. Bardzo chciała jechać do Agnieszki i porozmawiać z ordynatorem oddziału.

- Tylko że ordynator przyjmuje tylko do 15:00. Mamy nie całą godzinę czasu, możemy nie zdążyć. - Próbował ją zniechęcić, nie miał już dziś chęci na wyjście z domu.

- Zdążymy… zaraz wyjeżdżam autem po ciebie… - i się rozłączyła. Tak jak jej matka, a babcia Agnieszki, była nieustępliwa. Potrafił się jej, jako jeden z niewielu, przeciwstawić i odmówić. Dlatego tak szybko się rozłączyła, by nie dać mu czasu na reakcję. Zrezygnowany, ubrał buty i zjechał windą przed blok, już czekała…

w ośrodku spędzili ponad pół godziny, po to by nic nie załatwić. Umówili się tylko z ordynatorką (okazało się, że to pani ordynator) na następny dzień. Do domu wrócił autobusem. Dokończył, teraz to już obiado-kolację. Poczuł zniechęcenie do życia. Poszedł do sypialni i odpalił laptopa. Trochę z nudów, tak bez celu serfował po internecie, ożywiając się tylko chwilami, gdy pojawiali się znajomi…


©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz